poniedziałek, 20 lipca 2015

I'm coming back yeeey

Wracam na bloga dalej pisać imaginy. Wiem, że mało kto to czyta. Wiem, że nie umiem pisać. I wiem, że sprawia mi to radość. Nie wiem natomiast jak czesto imaginy będą się pojawiać. Są wakacje, ale mam mnóstwo innych rzeczy na głowie.
Jednak trzymam za siebie kciuki ✊
Ciao Zayn's girls (mam nadzieje że jest was wciąż dużo po ostatnich wydarzeniach, a nawet wiecej ��)
Kocham każdą z was ❤

niedziela, 24 sierpnia 2014

Imagin Zayn #9

Jedziemy z chłopcami na przejażdżkę na skuterach. Po kilku minutach jazdy dotarliśmy na drogę gdzie samochody od dawna już nie jeżdżą. Niedaleko wybudowali nową, a ta została zamknięta.
Długo jeździliśmy, serio. Nawet zdążyło się zciemnić, a na horyzncie pojawiła się mgła przypominająca chmury.
- Ej, wracajmy już lepiej. W taką pogodę nie jest bezpiecznie. - powiedziałam, gdy zrobiliśmy krótką przerwę.
- [T.I] przesadzasz, jeszcze chwilę... - przeciągnął niezadowolony czarowłosy.
- Nie Zayn! Nie chcę oglądać cię potem w szpitalu, albo jeszcze gorzej, na cmentarzu! - krzyknęłam.
- Ale będę ostrożny. No pozwól, ostatnia rundka. Nie daj się prosić.
- Moje zdanie się tu wogóle liczy, hmm? Wracamy! - moje słowa chyba nic tu nie dały bo chłopak zaczął poprawiać swój kask. Podświadomość mówiła mi, bym nie dawała za wygraną. Boże, mam nadzieję, że nic im się nie stanie. Podeszłam jeszcze do mulata i mocno go przytuliłam.
- Zayn, proszę cię, uważaj na siebie. Nie chcę cię stracić. - on zaczął zdejmować swój kask. Czyżby zmienił zdanie? To jednak złudzenie. Zdjął kask, żeby mnie pocałować, po czym spowrotem go założył.
I pojechali. A ja stałam tak jak kołek i modliłam się, żeby wszyscy wrócili z tego bez szwanku. Już kiedyś jeździli podczas takiej pogody i co? Wszyscy, oprócz Nialla wylądowali w szpitalu. A Zayn był w stanie ciężkim. To ich nic nie nauczyło? Ah te ich hobby.
Miała być tylko jedna rundka, a było ich o wiele więcej. Tym razem przyjechali wszyscy oprócz Malika.
- Gdzie on jest?! - wykrzyknęłam w twarz Stylesa.
- Zaraz go zobaczysz. Mówił, że to specjalnie dla ciebie. - odparł pewny siebie Harry.
- Co?! Co on chce do chuja zrobić? - bicie mojego serca znacznie przyspieszyło.
- Nie martw się, wie co robi. Głupi nie jest - uspokajał Niall. Nie jest głupi? No kłóciłabym się.
Nagle ujrzałam światła zza górki. Nadjeżdżał właśnie. Jechał z ogromną prędkością.
- O nie... - wyszeptałam. Bardzo martwiłam się o niego.
- Zaraz będzie najlepsze! - krzyknął Louis. Co takiego?! Ja tu nic fascynującego nie widzę. Nagle zauważyłam jakby tracił równowagę. To samo było kiedyś. I stało się! Wpadł w jakieś stare przydrożne drzewo. Był jeden wielki huk. Od razu pobiegliśmy do niego. Jego zakrwawiona twarz. Wszędzie krew. Nie.. on jest nieprzytomny!
Po kilkunastu minutach przejechała karetka. Reanimacja trwała chyba ze 20 minut. To normalne? Nagle podszedł do mnie ratownik.
- Pani jest jego dziewczyną? - zapytał a ja pokiwałam głową. - Bardzo mi przykro, nie udało nam się go uratować. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.

- Nieeee! Zaayyn! - krzyknęłam na cały głos po czym zorientowałam się, że to był jeden pierdolony koszmar. Zaświeciłam lampkę, usiadłam i zaczęłam płakać. Cała się trzęsłam.
Nagle do pokoju wszedł zdezorientowany Zayn. Musiał usłyszeć moje krzyki.
- [T.I] co się stało?! - spytał a ja schowałam głowę w poduszkę.
- Powiesz mi o co chodzi? - ponowił pytanie. Nie wiedziałam, czy mu powiedzieć. Kilka godzin wcześniej poprosił mnie o chodzenie, ale ja nie byłam pewna swoich uczuć do niego i powiedziałam 'nie'. Potem długo o tym myślałam. Ten sen pewnie był tego skutkiem.
- Mam sobie iść? - wyrwał mnie z moich rozmyślań.
- Nie.. nie Zayn. Zostań jeśli możesz. - wciąż byłam bardzo roztrzęsiona i naprawde nie chciałam być teraz sama. Na moje szczęście się zgodził. Usiadł. Dłuższą chwilę milczeliśmy. W sumie to trochę niezręcznie było mi rozmawiać z nim po tym jak go potraktowałam. Przecież ja go kocham. Naprawdę go kocham. Powinnam mu wszystko wyjaśnić.
- Zayn...? - odwrócił wzrok w moją stronę. Był smutny, zamyślony. - Przepraszam... za dzisiaj..
- Nie no spoko. Możemy już o tym nie gadać? - nie byłam już na tyle odważna, by powiedzieć mu o tym co czuję. Nagle chłopak wstał i skierował się do drzwi. - Ja już może pójdę. - odparł a ja szybko zwlekłam się z łóżka i podbiegłam do niego.
- Zayn.. poczekaj. Ja musze ci coś powiedzieć. - złapałam go za rękę i popatrzyłam prosto w oczy. - Ja miałam straszny sen, że ty.. - zaczęłam ale łzy momentalnie stanęły mi w gardle. Po chwili znów kontynuowałam - że ty miałeś wypadek i... nie przeżyłeś tego. To dlatego krzyknęłam. Zayn ja cię kocham! Jesteś dla mnie ważny, bardzo ważny. Jeśli nie jest za późno to... - przerwał mi i lekko musnął mnie w usta.
- Nie jest, kocham cię [T.I]. - odparł i przytuliłam go tak bardzo czule. On jest cudowny. Kocham go najbardziej na świecie.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Imagin Zayn #8

Harry to mój najlepszy przyjaciel. Chodziliśmy razem do przedszkola, podstawówki i dalej. Nawet poszliśmy do tego samego liceum. To się nazywa przyjaźń. Często nazywam go moim chłopakiem, a on mnie swoją dziewczyną, ale nigdy nie widzieliśmy się jako para.
Trzy lata temu Hazz poszedł do X-Factora. Jego i czterech innych chłopców połączono w zespół. Nie wygrali programu, jednak mimo to dziewczyny cały czas za nimi szalały. Nawet ja! Potem chłopcy rozwijali się coraz lepiej. Bałam się, że lokowaty zwyczajnie o mnie zapomni, ale na szczęście tak nie było. W sumie to całkiem dobrze dogaduję się z resztą zespołu. Chociaż ja, jako ich fanka, wolałabym chyba jednak nie znać ich osobiście.
Podczas ich trasy koncertowej zazwyczaj się nudzę. Studia studiami, ale mam sporo czasu wolnego dla siebie. Lubie siedzieć na twitterze i pisać fanfictiony. Moim "ulubieńcem" z zespołu jest Zayn i to o nim jest najwięcej imaginów. Nie ukrywam, że chciałabym z nim być tak jak w większości moich opowiadań. Może gdybym nie znała go osobiście to bym tak bardzo tego nie chciała. Ale tyle czasu spędzam z nimi razem, że nie trudno się nie zakochać.
Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi, więc szybko pobiegłam otworzyć.
- Heeeej - krzyknęło pięciu uśmiechniętych chłopaków. Od wczoraj mają tydzień przerwy, a dzisiejszy dzień mieliśmy spędzić wspólnie.
- Cześć debile - odparłam z sarkazmem i wpuściłam ich do środka. Od razu wparowali do salonu. Ja tymczasem poszłam do kuchni po coś do jedzenia i picia. Wzięłam sześć szklanek na tace i karton z sokiem. Po kanapki przyjdę jeszcze raz.
- Pomóc ci? - powiedział nagle Zayn. On tu? Prędzej spodziewałabym się Horana, który wyżerałby cały zapas z lodówki.
- W sumie.. jak możesz to weź te szklanki i sok. - przekazałam mu tacę i... dotknęliśmy się dłoni. Natychmiast przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a motyle w brzuchu zaczęły fikać koziołki. Pewnie zaraz się zaczerwienię, o ile już nie jestem czerwona. Wzięłam szybko talerz z kanapkami i ruszyłam do salonu. To co tam zobaczyłam było straszne. Chłopaki czytali moje opowiadania z nimi w roli głównej! Boże jaka ze mnie idiotka, zapomniałam ich schować.
- Zostawcie to! - wrzasnęłam. Nie poskutkowało. Kurwa jak Zayn to wszystko przeczyta to po mnie. Nie będę mieć u niego żadnych szans. Zaczęłam się z nimi szarpać, ale ja - jedna dziewczyna - na pięciu facetów... to chyba są jakieś jaja.
- Ładnie piszesz! Poczytajmy wspólnie! - odparł rozbawiony Louis - "...wtedy Zayn zaczął rozsuwać moją sukienkę..." - zacytował chłopak, a mi gotowała się krew w żyłach.
- Harry, zrób coś proszę!
- Ej skarbie, wyluzuj trochę - no jak on mógł tak po prostu powiedzieć 'wyluzuj'... Wybiegłam z salonu i uciekłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Zaczęłam płakać w poduszkę. Jak oni mi to mogli zrobić. No dobra.. przecież sama jestem sobie winna. Mogłam posprzątać, mogłam w ogóle dzis nie pisać! Teraz pewnie wszyscy domyśleli się, że Zayn podoba mi się najbardziej.
Nagle do drzwi zaczął ktoś walić.
- [T.I] otwórz proszę! - krzyknął Harry. Byłam na niego nieźle wkurzona jednak mu otworzyłam.
- Skarbie, nie płacz - odparł i mocno mnie przytulił.
- Ale dlaczego nie zareagowałeś? Prosiłam cię! Jesteśmy przyjaciółmi czy nie?!
- Tak, jesteśmy. Przepraszam.
- Teraz pewnie domyśliliście się, że najbardziej podoba mi się Zayn? - zapytałam pociągając nosem.
- A podobam ci się? - nagle ciemnowłosy wszedł do pokoju, a ja zaczerwieniłam się ze wstydu. Schowałam twarz w ręce. Nic nie odpowiedziałam. Nawet nie zauważyłam jak w pokoju zostałam tylko ja i Zayn.
- Naprawdę ci się podobam? - zapytał ponownie.
- Nie, odwal się ode mnie!
- To dlatego jakieś 90% opowiadań jest o mnie? - spytał kpiąco.
- Kurwa! Chcesz wiedzieć!? Jestem Zayn's girl i podobasz mi się. Podobasz mi się tak bardzo, że nieraz mam cholerną ochotę cię wyruchać. I co?! - o Boże... co ja powiedziałam. Jestem pojebana czy pojebana? Jedno i drugie. A ten debil zaczął się śmiać.
- Nic. Chciałem tylko wiedzieć czy mam u ciebie jakieś szanse... - odparł. Jakie szanse? Wtf?!
- O co ci cho.. - zaczęłam, ale nie skończyłam bo ten dupek mnie... pocałował? Pocałował mnie. Serio.
- Zakochałem się w tobie. Chciałbym z tobą być... - powiedział troche nieśmiale.
- Zayn... - dotknęłam swoich ust opuszkami palców i uśmiechnęłam się do niego. - Kocham cię - powiedziałam i przytuliłam go mocno.
- Przepraszamy - usłyszałam nagle głosy pozostałych chłopców - Nie chcieliśmy tego czytać, tak jakoś wyszło.
- Dobra, dobra. Zapomnijmy o tym - powiedziałam.
- Ale tak serio to zajebiście piszesz, masz talent - pochwalił mnie Niall.
- Oh, a zwłaszcza w TYCH scenach ze mną w roli głównej - poruszył charakterystcznie brwiami dając mi do zrozumienia, że chodzi o sceny z seksem. Co za człowiek bez skrupułów.
- Idioci - odparłam i zaczęliśmy się śmiać.

piątek, 8 sierpnia 2014

Imagin Zayn #7

Poznałem ją na castingach do X-Factora. Od tamtego czasu się spotykaliśmy, aż wkońcu zostaliśmy parą. Pamiętam ten dzień, w którym zgodziła się na chodzenie ze mną. Byłem chyba najszczęśliwszym facetem na ziemi. Kochałem ją tak bardzo. Choć już nie jesteśmy razem, nadal ją kocham. Nigdy nie przestanę. Zawsze będzie pierwszą i jedyną miłością mojego życia. Nie jestem w stanie pokochać innej. Całe serce oddałem jej... [T.I]. Gdyby ona chociaż o tym wiedziała. Zerwaliśmy ponad rok temu. Może gdyby nie One Direction, wciąż bym z nią był. Modest zabronił mi się z nią spotykać. Okłamałem ją, że miałem romans z jakąś laska, bo... bo już jej nie kocham. Pamiętam, jaka była załamana. Jakby zawalił jej się cały świat. Mogłem oszczędzić jej tego cierpienia i powiedzieć prawdę, ale bałem się, że mnie nie zrozumie. Potem gdzieś wyjechała, zmieniła numer i tyle o niej słyszałem. Nigdy później jej nie widziałem. Na początku sam nie umiałem się pogodzić z tą całą sytuacją... że ją straciłem. Tęskniłem za nią cholernie. Płakałem. Z czasem przyzwyczaiłem się do faktu, że po prostu nie moge z nią być. Ale teraz moje serce znowu tak bardzo boli jak wtedy gdy z nią zerwałem. Dlaczego? Jutro mija czwarta rocznica od naszego pierwszego spotkania.
*dzień później*
Dziś jest wolny dzień od koncertów. Chociaż nie do końca taki wolny, bo około 16 mamy próby dźwiękowe, takie tam pierdoły.
Cały dzień chodziłem jakby poddenerwowany. Kurwa czym tak bardzo się stresuję? Przez cały czas myślę o niej. Może powinieniem pójść w miejsce naszego pierwszego spotkania? Moja podświadomość mi tak mówi.
Pojechałem samochodem swojego ochroniarza do Bradfordu. Kazałem mu zostać w aucie. Nie chciałem, by był ze mną akurat w tej chwili. Chciałem być sam. Rozejrzałem się i na szczęście nie było zbyt wielu ludzi wokół mnie. W sumie to tu na ogół nikt nie przychodzi, bo organizowane tu są tylko jakieś konkursy, coś w stylu castingów do X-Factora, i takie inne.
Podeszłem do barierki w pobliżu. Oparłem o nią swoje ręce i wyjąłem telefon z kieszeni spodni. Wszedłem w galerię i folder o nazwie "NASZE WSPÓLNE". Zjechałem na sam dół i otworzyłem zdjęcie, nasze pierwsze razem. Moja piękna [T.I] i ja... Oboje uśmiechnięci. Natychmiast wróciłem pamięcią do tego momentu i lekko się do siebie uśmiechnąłem. Życie wtedy było takie... inne.
Przesuwając palcem po ekranie oglądałem kolejne nasze wspólne zdjęcia. Łzy momentalnie wypełniły moje oczy na myśl, że to już nigdy nie wróci. Usiadłem na schodach i zacząłem płakać. Nie umiałem się opanować. Tak bardzo chciałbym, by była tu obok mnie. Byśmy mogli razem spędzać ten cudowny dzień.
Nagle usłyszałem śmiech... jej śmiech. Zamarłem na moment. Ona tu jest?! Spojrzałem w stronę dochodzącego głosu i osłupiałem. To ona. Wstałem i podeszłem bliżej.
- [T.I]... - popatrzyła na mnie i jej wyraz twarzy się zmienił. Była bardziej poważna. Nagle obok pojawił się jakiś chłopak. Skąd on tu?!
- Co chcesz kurwa od mojej dziewczyny? - zapytał ostrym tonem. Jego dziewczyna. Moje serce rozwaliło się na miliony kawałeczków.
- Ja... nic. - spojrzałem jej prosto w oczy, ale natychmiast spuściła wzrok.
- No ja mam nadzieję - odparł i ruszyli dalej.
- Zaopiekuj się nią, proszę. - powiedziałem, na co ten spiorunował mnie wzrokiem.
- Po tym co jej zrobiłeś będę musiał. - odparł. Czyli wiedział kim jestem? Najprawdopodobniej.
Odeszli, a ja nie umiałem się nie rozpłakać ponownie. Tylko na tyle mnie było stać? Kurwa jestem beznadziejny. Nienawidzę siebie.
Wróciłem do auta i pojechaliśmy prosto na próbę. Chłopaki zauważyli moje czerwone oczy, ale o niczym im nie mówiłem.
Następnego dnia też nie było lepiej. Zawaliłem koncert. Kurwa, nie mogę tak się zachowywać. Ale ja nie umiem bez niej żyć. Nagle ktoś zaczął do mnie dzwonić z zastrzeżonego.
- Halo? - odebrałem.
- Zayn.. - odparła [T.I]... o Boże to ona. Nadal ma mój numer - możemy się spotkać?
- [T.I] tak dawno nie słyszałem twojego głosu.
- Możemy się spotkać? - zapytała ponownie, po czym pociągnęła nosem. Płakała.
- Taak oczywiście. Czemu płaczesz? - spytałem zmartwiony.
- Nie płaczę, wydaje ci sie. - odparła, ale ja i tak wiedziałem swoje. - Możesz jeszcze dziś? Jestem tam gdzie ostatnio się widzieliśmy - spojrzałem na zegarek. 22.
- Jasne. Za kilkanaście minut tam będę. - rozłączyłem się i wsiadłem do samochodu. Po drodze wziąłem jeszcze skórzaną kurtkę, bo robiło się trochę chłodno. Nie chciałem, by jechał ze mną ochroniarza, ale jeden z nich uparł się i pojechał osobnym autem. Dojechałem równe 15 minut później. Od razu ją zobaczyłem. Stała opatulona we własne ręce.
- [T.I] - momentalnie się odwróciła w moją stronę, a w jej oczach dostrzegłem jakieś iskierki. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy przez dłuższą chwilę. Dopiero po chwili zauważyłem jak dziewczyna dygocze z zimna. Natychmiast zdjąłem swoją kurtkę. - Załóż to. Nie chcę patrzeć jak cała się trzęsiesz.
- Zayn tęskniłam... - odparła, po czym się ubrała. Co? Ona za mną tęskniła.
- Ja... ja też tęskniłem, nawet nie wiesz jak bardzo.
- Wczoraj przyszłam tu wieczorem z nadzieją, że cię tu znajdę, ale już pojechałeś. - była tu?
- [T.I] musze ci coś powiedzieć, wyjaśnić wszystko. - spojrzała na mnie czekając na to co powiem. Boże ona jest taka piękna. - Ja... nigdy cię nie zdradziłem. Powiedziałam ci tak, bo... kurwa głupio to zabrzmi, ale modest mi kazał.
- Wiesz, powoli zaczynałam się tego domyślać.
- To była najgorsza decyzja w moim życiu. Pozwolić odejść osobie, którą kocham najmocniej na świecie. Nigdy sobie tego nie wybaczę - odparłem i zacisnąłem mocno swoją szczękę.
- Zayn taki jest już showbiznes. Tu nie liczą się uczucia. Zmanipulowali tobą, żebyś ze mną zerwał.
- Czasami nienawidzę tego, że jestem sławny. - powiedziałem, po czym usiadłem na schodkach. - Cały czas, przez ten pierdolony ostatni rok myślałem o tobie, gdzie jesteś. Martwiłem się, czy wszystko z tobą w porządku. Płakałem. Dzwoniłem, by chociaż usłyszeć twój głos, ale zmieniłaś numer. Teskniłem za naszymi wspólnymi spacerami co wieczór. Każdego dnia pragnąłem dotknąć twojej twarzy, włosów, pocałować cię.. - gdy to mówiłem łzy zaczęły płynąć po mojej twarzy.
- Zayn, nie płacz proszę, bo zaraz sama się wzruszę. - odparła i wytarłem mokre policzki.
- Jesteś dla mnie najważniejsza na całym świecie, [T.I]. - powiedziałem jej to prosto w oczy.
- Zayn.. kocham cię, nigdy nie przestałam. - wyznała i mocno wtuliła się we mnie. Cholernie tęskniłem za jej dotykiem, za tym zapachem. Potrzebowałem tego.
- Ja ciebie też skarbie - przybliżyłem swoje usta do jej, ale tuż przed pocałunkiem zapytałem jeszcze - A co z twoim chłopakiem?
- To mój przyjaciel. Opiekuje się mną odkąd mnie zostawiłeś. A mówi, że jest moim chłopakiem, bo nie chce, żebym cierpiała przez kogoś tak jak cierpiałam po stracie ciebie.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj Zayn. - odparła po czym lekko musnęła mnie w usta. Jej miękkie wargi delikatnie pieściły moje. O mój Boże.
- Obiecuję, że już nigdy cię nie zostawię. - powiedziałem i przytuliłem ją tak czule, jakby zależało od tego całe nasze życie.
- Kocham cię Zayn
- Kocham cię [T.I]

czwartek, 7 sierpnia 2014

Imagin Zayn #6

Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Miałam nadzieje, że otworzy Zayn chociaż w sumie bałam się powiedzieć mu, że jestem z nim w ciąży. Jak na to zareaguje? Kochamy się, ale dziecka nikt z nas się nie spodziewał, a tym bardziej on. On ma dopiero 22 lat, karierę, całe życie przed sobą, nie mogę mu tego odebrać przez dziecko. Ale ono też przecież potrzebuje ojca. Okej, musze być dobrej myśli. Da się jakoś pogodzić karierę z życiem prywatnym.
Drzwi otworzył mi Harry.
- Hej - odparłam cicho.
- Hej, wchodź - przytulił mnie na przywitanie i zaprosił do środka.
- Jest Zayn?
- Nie, razem z chłopakami zostali chwile w studiu.
- A Ty czemu nie z nimi?
- Gardło chore... nie mogę śpiewać niektórych dźwięków i dopiero pojutrze będę mógł dalej nagrywać. - odparł. W sumie racja, miał inny głos, chyba rzeczywiście się przeziębił. Biedny - Zayn ci nie mówił, że mają dziś próbę? - zapytał unosząc jedną brew.
- Nie pytałam go, chciałam zrobić mu niespodziankę - uśmiechnęłam się słabo.
- Wszystko dobrze? Jakoś niezbyt wesoła jesteś jak zawsze.
- Musze mu powiedzieć o czymś... i boję się, że przez to nasz związek nie przetrwa - gdy lokowaty to usłyszał jego oczy powiększyły się normalnie do wielkości pięcio złotówek.
- Nie mówisz poważnie?! - niemal krzyknął zszokowany
- Serio..
- Aaa powiesz co to za sprawa? - zapytał, a ja zaczęłam sie wahać. Może jak mi się nie powiedzie to Harry mi pomoże. Nie no, sama powinnam sobie radzić z takimi problemami. Ale mogę mu przecież zaufać.
- Jestem... jestem z Zaynem w ciąży - powiedziałam i spuściłam głowę w dół.
- Uuu nieciekawie. Ale nie przejmuj się, napewno będzie dobrze. W razie co to ci pomogę. - przytulił mnie i potarł lekko plecy, by dodać odwagi. Nagle do mieszkania wszedł Zayn z Niallem. Był uśmiechnięty, tym lepiej, ale gdy zobaczył mnie wtuloną w Hazze i to, że jestem smutna, natychmiast jego humor się zmienił.
- [T.I] coś się stało? Czemu macie takie miny? - zapytał bardzo niespokojnie.
- Zayn... musimy porozmawiać. - powiedziałam, a Harry szepnął mi jeszcze "dasz radę". Poszliśmy do pokoju chłopaka.
- O co chodzi skarbie?
- Ja... musisz o czymś wiedzieć i boję się... - zaczęłam już prawie ze łzami
- Nie płacz, spokojnie. - złapał mnie za rękę, by dodać otuchy i lekko się uśmiechnął.
- Ale ja się boje, że przez to mnie zostawisz... Zayn, ja.. jestem w ciąży. - powiedziałam i spuściłam głowę w dół.
- Cooo?! - krzyknął łapiąc się za głowę. Kurwa wiedziałam, że tak będzie. - Jak to możliwe.. zabezpieczaliśmy się przecież. Nie, to nie prawda. Powiedz, że to nie prawda!
- To prawda! - pozwoliłam już moim łzom spływać po policzkach.
- Kurwa ale ja nie mogę mieć teraz dziecka. - był zły, bardzo zły.
- Przepraszam
- Nie masz za co. To ja powinienem cię przeprosić, bo ja... kocham cię bardzo, ale to nie ma sensu dalej. - wybuchłam płaczem. Zayn podszedł do mnie i wtulił się we mnie. Spojrzał prosto w moje oczy i odparł - Kocham cię [T.I], nie chce cię stracić,ale nie mam innego wyjścia. Nie chce kończyć kariery, nie teraz. Przepraszam tak bardzo.
- Zayn.. przecież da się pogodzić dziecko z karierą -niemal wykrzyczałam mu w twarz
- Nie wiem... może kiedyś, ale nie teraz. Odejdź. - co? To ostatnie słowo sprawiło, że zawalił się cały mój świat. On nie mógł mi tego powiedzieć.
- Kocham cie... - odparłam przez łzy i spojrzałam na niego ostatni raz. Płakał.
Wyszłam z pokoju. Tuż przy drzwiach głównych zauważył mnie Harry.
- I jak? - zapytał. Wtedy się do niego odwróciłam. - Tak mi przykro. Pogadam z nim jeszcze. Nie pozwolę wam się rozejść.
- Nie Harry.. to już nie ma sensu. Żegnaj.
I wyszłam. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, gdzie pójść. Nie mam tu nikogo, przyjaciół, rodziny, nikogo. Nie miałam z kim porozmawiać o tym wszystkim. Poszłam do jakiegoś pubu. Zamówiłam pierwszą kolejkę, drugą, trzecią, straciłam rachubę. Zapomniałam o ciąży. Zapomniałam o wszystkim. Popijałam kieliszki wódki raz po drugim. Problemy plus alkohol równa się brak problemów. Jest cudownie. Super towarzystwo. Niech to trwa wiecznie, ok?
Około 21 chwiejnym krokiem ruszyłam w strone swojego mieszkania. Szłam po schodach aż do... zaraz, na którym piętrze ja mieszkam? Na 6. Napewno na 6.
Z wielkimi problemami dotarłam na miejsce, ale drzwi były zamknięte. A czego ja się spodziewałam? Zaczęłam szukać kluczyków, ale nigdzie nie znalazłam. Nie ważne, na schodach też jest wygodnie. Usiadłam i zasnęłam. Rano obudziłam się z wielkim bólem głowy. Taa... kac to najgorsze po najlepszym. O kurwa. Przecież ja jestem w ciąży, a wczoraj piłam alkohol. Boże, co ja zrobiłam. Nagle ścisnęło mnie od środka. Jakiś skurcz brzucha czy coś. Ten ból był naprawdę ostry. Zemdlałam.
Obudziłam się w szpitalu.
- Pani [T.I][T.N]... co my tu mamy. Ah tak. Omdlenie spowodowane silny ból brzucha plus ciąża i alkohol. - mówił szybko nie owijając w bawełnę. -  Niestety nie mam dobrych wieści. Pani dziecko nie przeżyło tego. Bardzo mi przykro. Zostanie pani najwyżej do piątku na obserwacji. - co kurwa? Straciłam dziecko? Nie.. jedynie ono mi pozostało po Zaynie a teraz? A teraz nie mam nic kurwa. Zabijcie mnie albo sama to zrobię. Zaczęłam płakać. Może i nie byłam zadowolona z tego, że zaszłam w ciążę, ale pokochałam tego maluszka. Był częścią mnie, dawałam mu schronienie przez te kilkanaście dni. Nie mam nic. Jestem sama. Płaczę.
Po chwili do sali wbił Zayn. Co? Zayn? Co on tu robi? Skąd się o tym dowiedział?
- [T.I] co się stało? - usiadł koło mnie łapiąc mnie za dłoń.
- Co ty tu robisz?
- Podobno zadzwonili ze szpitala do przypadkowego numeru z twojego telefonu i była to moja siostra, Doniya. Powiadomiła mnie, że tu jesteś. Co się stało?
- Zemdlałam jeju... - odparłam irytującym tonem.
- [T.I] ja wszystko przemyślałem. Kocham cię za bardzo, bym pozwolił ci odejść. Chce wychowywać z tobą to dziecko - wskazał palcem na brzuch i się uśmiechnął.
- Nie ma żadnego dziecka. - spojrzał na mnie dziwnym pytającym wzrokiem. - Poroniłam... - odparłam a moje oczy się zaszkliły. Zaczęłam płakać.
- Ale jak to? Przecież nie.. to nie może być możliwe. Ja... ja chciałem to dziecko.
- Wypiłam za dużo... przepraszam Zayn. - powiedziałam, a chłopak wziął mnie w swoje ramiona. Kocham go tak bardzo.
- Nie płacz skarbie, prosze nie płacz.
- To moja wina. - bąknęłam
- Nie, to moja... zachowałem się jak idiota. Przepraszam, nie chciałem, żeby to tak wyszło.
- Zayn... daj spokój, chcę już iść spać.
- Dobrze.. zaraz pójdę, ale mam pytanie. Dasz mi jeszcze jedną szansę? Prosze, obiecuje, że nigdy cie nie zawiode. - spojrzał na mnie z nadzieją, że się zgodzę. Nie mogłam się nie zgodzić.
- Tak... kocham cie
- Dziekuje, kocham cie bardziej. Jesteś całym moim życiem. - odparł i pocałował mnie lekko w policzek.

wtorek, 5 sierpnia 2014

Imagin Zayn #5

Cztery lata temu poznałam go na castingach do X-Factora. Od razu się polubiliśmy. Przez kolejne miesiące spotykaliśmy, aż wkońcu oficjalnie zostaliśmy parą. Zayn - moja pierwsza prawdziwa miłość i zarówno jedyna w moim życiu. Rok temu stało się to czego bardzo mocno pragnęłam i oczekiwałam. Poprosił mnie o rękę, a ja... cóż, miałam inne wyjście niż się zgodzić? To on zawsze był i będzie tym jedynym. Nikt inny. A dziś? Dziś jest tydzień po naszym ślubie. Na weselu wszycy świetnie się bawili. To było cudowne, tak jak marzyłam kiedy byłam nastolatką. A noc poślubna była chyba najpiękniejszą w moim życiu. Nie umiem tego obrać w zwykłe słowa, tego się nie da opisać. Dziś około 17 wyjeżdżamy w podróż do Hiszpanii. Nie mogę się doczekać.
Obudziłam się chyba po 15, wow. Nie wierzę, że tak długo spałam. To nie w moim stylu, ale przy Zaynie nie trudno o spokojny, błogi sen.
- Zayn wstawaj! - szturchnęłam go lekko w ramię. - Już 15 , nie zdążymy się spakować! - krzyczałam, ale ten spał jak zabity, zresztą jak zawsze. Od razu wpadłam na pewien pomysł. Wzięłam pistolet na wode chłopaka i nacisnęłam na tego guziczka. Polałam mu prosto w twarz. Był niezadowolony, ale nie dlatego, że go oblałam, tylko dlatego, że przerwałam mu sen.
- Eeej kotku! Co ty robisz? - zapytał z jednym otwartym okiem.
- Budzę cię kocie - zaśmiałam się - wiesz, która jest godzina?! - spojrzał na telefon i normalnie wyskoczył jak poparzony.
- Kurde, czemu mnie wcześniej nie obudziłaś? - zapytał zakładając spodnie. Robił to tak szybko, że nie dało się nie śmiać.
- O co chodzi? - spytał zdezorientowany i zaczął oglądać czy nie ma czasem jakiejś dziury w ubraniu. To tak zabawnie wyglądało, że zaśmiałam się jeszcze bardziej.
- Śmiejesz się ze mnie? - udawał urażonego.
- Pff z ciebie? Żartujesz? - odparłam z sarkazmem.
- Nie ładnie - podszedł, rzucił mnie na łóżko i wpił się we mnie gwałtownie, a ja jęknęłam mu w usta. - To miała być kara. - powiedział poważnie, ale wiem, że żartował.
- W takim razie wolę być niegrzeczną dziewczynką - oblizałam się seksownie, a Zayn nie wytrzymał i pocałował mnie ponownie.
- Wydaje mi się, że mamy jeszcze sporo czasu do wyjazdu. - uśmiechnął się zadziornie i zaczął mnie rozbierać. Oczywiście, że nie mamy czasu. Kochaliśmy się przez dobre kilka minut gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kurwa kogo to niesie - odparł cicho po czym znacznie głośniej krzyknął - już idę, idę!
Po chwili spojrzał mi prosto w oczy i się uśmiechnął.
- Tak bardzo cię kocham - i wtulił się w moje ciało. To było takie słodkie.
- Ja ciebie też - wplotłam palce w jego włosy. Wkońcu wstaliśmy z łóżka i ogarnęliśmy się co nieco. Poszliśmy do drzwi zobaczyć kto przyszedł.
- Czeeeeeeść! Nie przeszkadzamy? - krzyknął Harry i wparował z resztą zespołu do salonu.
- Mhm.. domyśl się debilu. -powiedział zezłoszczony a chłopcy zaczęli się śmiać gdy domyślili się o co chodzi.
- Wpadliśmy się tylko pożegnać. - odparł uśmiechając się. Rozmawialiśmy jakieś 20 minut, gdy wkońcu sobie poszli. Szczerze to nie było już czasu na jakieś zabawy, więc po prostu zaczęliśmy się szykować. Zdążyliśmy akurat na 16:50 czyli tuż przed przyjazdem taksówki. Dotarliśmy na lotnisko i już koło godziny 18 byliśmy w Hiszpanii. Znaleźliśmy swój hotel. Położylismy się na łóżko i zaczęliśmy się namiętnie całować. Przerwaliśmy na chwilę.
- Co powiesz na podróż statkiem? Tylko ty i ja... - zaproponował Zayn
- Oh kochanie, każda chwila z tobą spędzona jest dla mnie cudowna.
- To chodź, bo za pół godziny wypływa nasz statek. - wybiegliśmy z hotelu i dotarliśmy na miejsce.
Gdy płynęliśmy było cudownie. Piękne krajobrazy, naprawde było co podziwiać. Co chwila się czule obejmowaliśmy i całowaliśmy. Gdy na statku rozbrzmiała muzyka zaczęliśmy tańczyć, od wolnych i romantycznych piosenek po szalone, przy których wariowaliśmy jak dzieci.
W drodze powrotnej usiadłam na deskach, a Zayn rozśmieszał mnie wygłupiając się. Wchodził na barierki. Nie no debil, jeszcze tego brakowało, żeby spadł.
- Kotku, chodź już do mnie - odparłam ale nie słuchał mnie. Nagle podwinęła mu się noga.. - Uważaj!!! - i spadł do wody. Moje serce przestało chyba bić. Wpadłam w rozpacz, ale skoczyłam by go ratować. Udało mi się złapać jego rękę.
- Zayn jestem tu.. wszystko będzie dobrze - powiedziałam.
- Nie będzie... nie potrafie pływać. Kocham Cie - odparł jakby to było ostatnie co mógłby zrobić w tej sytuacji. Co prawda umiałam pływać, ale nie radziłam sobie z utrzymaniem nas obu na powierzchni wody, a co dopiero dopłynąć razem do brzegu, którego i tak nie było widać.
- Zayn, nie dam rady dłużej!
- Płyń sama... - odparł zrezygnowany. Przybliżyłam swoje usta do jego i lekko je musnęłam.
- Jeśli masz zginąć to tylko ze mną.
- Przepraszam.. kocham cie najmocniej na świecie.
- Ja ciebie też Zayn, jesteś dla mnie najważniejszy. - powiedziałam już we łzach. Przytuliliśmy się i wtuleni w siebie... utonęliśmy. Nie było już ratunku.

środa, 30 lipca 2014

Imagin Zayn #4

- [T.I] jedziesz do Londynu! - oznajmiła mama. O Boże, czy to możliwe?! Nie mogę w to uwierzyć. Łzy mimowolnie zaczęły spływać mi z oczu.
- Dziękuję mamo, kocham cie - odparłam i mocno ją przytuliłam.
- Podziekuj cioci, że pozwoliła ci pomieszkać przez wakacje w swoim domu, a nie mi - uśmiechnęła się. Widać było że cieszyła sie moim szczęściem. - Jeśli chcesz to już w czwartek możesz wylatywać - poinformowała mnie, poklepala po ramieniu i wyszła. W czwartek czyli pojutrze, aaa!
Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam płakać ze szczęścia w poduszke. Co prawda, nie mam biletu na koncert one direction, chociaż na to przyjdzie jeszcze czas, ale może los się do mnie uśmiechnie i uda mi się ich spotkać zwyczajnie na ulicy. Tak.. to by było spełnienie moich marzeń...
Czułam ochote podzielenia się tą nowiną z przyjaciółką... eh zapomniałam, że jej nie mam. Nikogo nie mam oprócz rodziny i idoli. No i ludzi z twittera, ale to co innego. Cóż, bycie samotną to dla mnie już jakby styl życia.

*piątek*

Od wczorajszego wieczora jestem w mieszkaniu cioci. Narazie nigdzie nie wychodziłam. W sumie to nie było za dużo wolnego czasu, bo trzeba było sie rozpakowac i takie tam. Na szczęście ciocia zdążyła mi już pokazać okolice tego miejsca. Mam dobrą pamięć w takich sprawach więc nie było problemu z zapamiętaniem tego wszystkiego.
Kiedy ciocia wyszła do pracy, ja postanowiłam wyruszyć w "poszukiwanie" moich idoli. Chłopcy w środę grali tu niedaleko koncert, a z tego co piszą ludzie w internecie to nadal są w Londynie. Wiem, że szanse na ich spotkanie są znikome, ale do spełnienia marzeń powinniśmy wykorzystywac każdą nadarzającą sie okazje. Napisałam jeszcze do cioci smsa i wyszłam.

*godzinę później*

Mam wrażenie jakbym obeszła Londyn już ze sto razy a chłopców nadal nigdzie nie widać. Gdyby udało mi się chociaż z jednym z nich porozmawiać, nie ma znaczenia z kim.. eh, trudno sie mówi, nie dziś to jutro.
Lekko zmęczona usiadłam na ławce w parku blisko mojego domu. Jakoś smutno mi sie zrobiło. Łzy zaczęły mi spływać powoli po policzkach. Podwinęłam rękaw mojej koszuli by popatrzeć sobie na blizny sprzed dwóch tygodni. Miałam te jebane myśli czy może by zrobic kolejne kreski i zepsuć to wszystko co udało mi się osiągnąć. Ale dlaczego? Dlatego, że nie spotkałam chłopców? Czy tak po prostu? Jestem jakaś beznadziejna... Ale musze wytrzymać, przynajmniej do końca wakacji. Obiecałam to komuś kogo bardzo kocham.
- Nie poddam się - powiedziałam sama do siebie i otarłam łzę z policzka.
- Tak trzymać - odparł ktoś.. właśnie kto? Odwróciłam się w strone dochodzącego głosu i moim oczom ukazał się... Zayn Malik. Mój idol. Uśmiechał się do mnie i był to uśmiech pocieszający i dodający otuchy.
- Zayn.. - nie umiałam nic wiecej powiedzieć. Złapałam sie za serce, które tak strasznie mi waliło. Boże, myślałam, że dostanę zawału.
- Tak, to ja. - odparł a ja zaczęłam płakać ze szczęścia. To uczucie nie jest do opisania. - Czemu płaczesz skarbie? - zapytał z troską w głosie i usiadł obok mnie.
- Bo.. spotkałam swojego anioła. - powiedziałam i uśmiechnęłam sie lekko dając mu do zrozumienia, że to o niego chodzi.
- To miłe, ale... wcześniej też płakałaś, prawda? Powiesz mi o co chodzi?
- Myślałam o tym, że nigdy was nie spotkam - powiedziałam z nutą smutku w głosie.
- Ale udało ci się. To znaczy nie cały zespół, ale mnie tak
- I to najważniejsze, teraz mogę umierać spokojnie wiedząc, że moje największe marzenie się prawie spełniło.
- Prawie?
- Yhym.. moge cię przytulić?
- Jasne kochanie - odparł i wyciągnął ramiona do uscisku. Przytuliłam go tak czule, że zapomniałam o całym świecie dookoła. Liczyła się tylko ta chwila teraz. Niech trwa to wiecznie.
- Chcę już umrzeć - powiedziałam wciąż wtulona w Zayna.
- Żartujesz sobie? - odsunął się na chwile i popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem. - Nie możesz tak mówić.
- Mogę. Wiesz co? Mam wrażenie jakby nic poza śmiercią mi nie zostało.
- Widzę, że masz jakiś problem. Chcesz o tym pogadać? - zaproponował
- Hmm..ok - zgodzilam sie i uśmiechnęłam się do niego szczerze. Nie chcę o tym gadac ale zrobię wszystko, by pobyć jak najdłużej z moim idolem.
- W takim razie może udamy się gdzieś w inne miejsce?
- Tu niedaleko jest dom mojej cioci, możemy tam pójść i spokojnie porozmawiać. Ciocia i tak jest w pracy. - poinformowałam chłopaka po czym ruszyliśmy w droge. Szliśmy jakieś 10 minut. Usiedliśmy w pokoju gościnnym, to znaczy sam Zayn usiadł bo ja poszłam po herbatę do kuchni. Potem chwile gadaliśmy o mnie, w sensie jak sie nazywam, skąd jestem i takie pierdoły.
- To co, powiesz mi co się dzieje? - spytał z nadzieją, że o wszystkim mu opowiem ale nie wiem czy to zrobie.
- Nie wiem.. tak bardzo nie lubię o tym gadać. - odparłam
- Może czas sie otworzyć, pomóc sobie. - spojrzałam na niego i cicho westchnęłam. W sumie to nie wiedziałam od czego zacząć. - Tam w parku zauważyłem na twojej ręce... blizny. Czemu to robisz?
- Żeby zapomnieć chociaż na chwile o wszystkich problemach.. - zaczęłam bawić sie swoimi palcami by uniknąć jego wzroku. Kurwa ja tego nie powiem. Ale z jednej strony to dzięki niemu jeszcze żyje to chyba mógłby o tym wiedzieć. Nagle Zayn złapał mnie za rękę, by dodać mi otuchy.
- Spokojnie - uśmiechnął się lekko.
- Główny problem tego wszystkiego to... samotność. Zawsze byłam nieśmiała, nie miałam przyjaciół, chodziłam sama. To było od podstawówki.. - westchnęłam cicho by zrobić sobie krótką przerwe.
- Wiesz.. ja też zawsze byłem nieśmiały. Tylko w swoim towarzystwie czułem się dobrze.
- No a ja nie miałam takiego towarzystwa. Nigdy. Z czasem przyzwyczaiłam sie do samotności, uważałam to za całkiem normalne. Gorzej było gdy rok temu poszłam do liceum. Pamiętam pierwsze dni. Nie umiałam znaleść koleżanki, cały czas siedziałam sama, prawie z nikim nie rozmawiałam. Po szkole często płakałam, czy to w autobusie czy w swoim pokoju. Myślałam, że znajde chociaż wsparcie w swojej rodzinie, ale oni tylko wytykali mi, że nie mam przyjaciół. To bolało tak bardzo...
- Wiesz, oni pewnie chcieli cię jakoś zmobilizować do tego byś znalazła sobie koleżankę. Napewno nie mieli złych zamiarów.
- Być może.. ale osobom nieśmiałym nie jest łatwo się przełamać i od tak zacząć rozmawiać z innymi.
- Wiem, doskonale cie rozumiem. Okej, mów dalej.
- W sumie to nie wiem co jeszcze powiedzieć... - odparłam
- A te blizny.. to stąd? - zapytał z lekkim zawachaniem jakby wiedział, że ten temat tak bardzo boli.
- Tak.. pamiętam te gorsze dni kiedy miałam doła. Nie raz chodziłam do łazienki dziadka, bo wiedziałam, że ma tam swoje żyletki... Kilka razy byłam już pewna, ale powstrzymywałam się. Bałam sie bólu? Chyba tak. A pierwszy raz kiedy to zrobiłam.. pokłóciłam się z mamą o to, że nie mam przyjaciół, żebym zaczęła więcej rozmawiać z klasą. Takie pierdoły. Ale mnie to jednak zabolało. Sięgnęłam po żyletkę i... - westchnęłam - zrobiłam kilkanaście kresek. Potem pare dni pod rząd to robiłam. Chciałam zapomnieć o tym, że jestem nikim w porównaniu do rówieśników z mojej klasy. Że jestem samotna i prawdopodobnie będę do końca życia. Wyładowywałam stres na swoim ciele poprzez ból. Wkońcu nadeszły wakacje. Przestałam się ciąć. Może gdyby nie twitter to nigdy bym nawet tego nie zaczęła,  ale wszyscy pisali, że to przynosi ulge więc musiałam spróbować. Rodzice mówili, że to przez twittera i... was nie mam przyjaciół bo zajmuje się waszym życiem, a nie swoim. Może mieli trochę racji, ale nieśmiała byłam zanim was poznałam.
- Tak mi przykro.. źle sie czuje z myślą, że przez nas.. że przez nas sie krzywdzisz. - spuścił głowę w dół jakby chciał otrzeć łzy choć tak naprawdę nie płakał.
- Nie przez was. Nigdy nie myśl w ten sposób. Szczerze, gdyby nie wy to dawno by mnie tu nie było..
- Co masz na myśli? - zapytał lekko zszokowany
- To wszystko powoli mnie wykańczało. Nie wiem.. Miałam czasami myśli samobójcze, tak na poważnie. Nawet wymyśliłam sposób na całkiem miłą śmierć. Tabletki nasenne plus alkohol świetnie współgrały by w tej sytuacji. - uśmiechnęłam sie do siebie z sarkazmem ale szybko zmieniłam wyraz twarzy zważając na powagę sytuacji. Zayn był zdezorientowany, nie dziwię mu się. - Pamiętam, jakiś tydzień po tym jak ostatni raz sie pocięłam... znowu to zrobiłam, nawet nie miałam powodu. Ale nie to istotne. Pare dni potem śniłeś mi sie, że cie przytuliłam. Powiedziałam ci 'kocham cie' a ty odpowiedziałeś 'ja ciebie bardziej' - uśmiechnęłam sie do siebie przypominając te chwile. - i wiesz co? Po tym śnie zrozumiałam, że naprawdę mnie kochasz. I obiecałam sobie, że przynajmniej przez wakacje nie zrobię sobie krzywdy. I.. jeszcze coś sobie obiecałam ale nie wiem czy dotrzymam słowa. - zatrzymałam się na chwile by po chwili móc znowu kontynuować - Powiedziałam sobie, że dopóki nie pójdę na wasz koncert w Polsce, to... jakoś przeżyje. Ale w Polsce pewnie nigdy sie nie pojawicie, więc przyjechałam tu. I udało mi się ciebie spotkać. Jestem taka szczęśliwa.. - chyba to co najważniejsze co miałam do powiedzenia, powiedziałam.
- Nie wiem co mam powiedzieć.. - odparł
- Nie musisz nic mówić, ważne że mnie wysłuchaleś. Dziękuję.. - powiedziałam i spojrzałam na niego, ale miał spuszczoną głowę w dół.
- Nie umiem pocieszać - podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy. O kurwa..
- Zayn? Ty płakałeś?! - zapytałam niemal krzycząc. Miał czerwone oczy. Przez ten cały czas patrzyłam wszędzie byle nie na Zayna bo nie umiałabym inaczej opowiedzieć mu o tym wszystkim. O Boże...
- Przepraszam.. gdzie jest toaleta? - zapytał a ja wskazałam mu na drzwi pierwsze przy wejściu. Poszedł tam, nie było go dobre pare minut. Co go tak naprawde doprowadziło do łez? Wzruszył się tak bardzo tym co powiedziałam? Po chwili wyszedł, nie miał już takich czerwonych oczu. Pewnie obmył sobie twarz wodą, tak mi się wydaje.
- Zayn czemu płakałeś? - zadałem pytanie ze smutkiem w głosie.
- Wzruszyłem sie troche i uświadamiłem sobie coś. Uświadamiłem sobie jak wiele Directioners takich jak ty może robić sobie krzywdę... przez nas. - powiedział a jego oczy natychmiast zaszkliły się na ostatnie słowa. - Codziennie musicie walczyć z ludźmi, którzy obrażają nas na każdym kroku. Gdy jednych nie obchodzi to co myślą o nas hejterzy, drudzy robią sobie w tym czasie krzywdę. Niszczą swoje piękne ciała bo nie radzą sobie przez innych. To jest straszne.. a my... - załkał cicho - a my nie możemy z tym nic zrobić. - skończył a z moich oczu znowu zaczęły wypływać łzy.
- Zayn.. wy codziennie ratujecie wiele swoich fanek. Dla wielu z nas jesteście powodem do życia. Wiele z nas zaczęło akceptować siebie i swój wygląd dzięki wam. Sprawiacie, że się uśmiechamy nawet w najgorsze dni. Dla niektórych jesteście ich całym światem, bo nikogo innego oprócz was nie mają. Nawet nie wiesz ile dla nas znaczycie. Kochamy was szczerze z całego serducha. A w miłości zdarzają sie różne przykrości. U nas są to często krzywdzące słowa od ludzi. Ale mimo to nie rezygnujemy z tego pięknego uczucia, bo za bardzo was kochamy i jesteście dla nas ważni. - powiedziałam, przyznam, że nawet piękne słowa, a Zayn lekko się uśmiechnął i mnie przytulił.
- Jednak wiele z nich popełnia samobójstwo.. - odparł cicho
- Tak, bo już wystarczająco dużo strasznego przeżyli i nie dają rady ciągnąć tego dalej. Ale gdyby nie wy... być może zrobiliby to znacznie wcześniej.
- Kocham cie tak bardzo. Kocham wszystkie nasze Directioners
- Ja ciebie też, Zayn. - szepnęłam mu do ucha. Wciąż tkwiliśmy w tym cudownym uścisku, gdy nagle chłopak odsunął się na chwilę ode mnie.
- [T.I] obiecaj mi coś... - spojrzałam na niego by dalej kontynuował - nigdy więcej nie niszcz swojego ciała. I nie zrób najgłupszego.. nie chce żebyś odeszła, na zawsze.
- Przepraszam, ale tego nie moge obiecać, nie dam rady.
- Wszystko co złe, przeminie, a blizny pozostaną ci na całe życie. Za dwa lata kończysz liceum. Wytrzymasz.
- Wątpię
- Uda ci się. Ja w ciebie wierzę.
- To kochane z twojej strony, ale nie wiem... naprawde nie wiem.
- Obiecaj mi to, prosze - powiedział z nadzieją w głosie. Kurwa co mam powiedzieć, przecież ja nie wytrzymam, nie dam rady. A może ten sen i ta rozmowa z Zaynem to przeznaczenie?
- Oo..obiecuje - zająknęłam się chwilę ale wkońcu się udało. Zayn uśmiechnął się i znów się do mnie przytulił. On jest szczęśliwy, chyba. Nie mogę go zawieść, nie zrobię tego więcej!
- Zobaczysz, dasz radę! Jak skończysz liceum to nie raz będziesz na naszym koncercie.
- Mam taką nadzieję - uśmiechnęłam się do samej siebie.
- Masz jakiś pisak? - zapytał. Yyy.. po co to pytanie? Kiwnęłam głową i przyniosłam z kuchni jakiś flamaster. Podałam mu. - A teraz podciągnij rękaw - zrobiłam to co kazał, a na widok blizn na mojej ręce momentalnie powiększyły mu się oczy. Westchnął cicho i zaczął coś rysować.
- To jest motylek - powiedział, gdy oderwał pisak od mojej skóry - który będzie chronił cie za każdym razem, gdy będzie ci smutno, gdy będziesz miała doła. Mimo, że pewnie i tak zmyjesz go dzisiaj podczas kąpieli to nigdy o nim nie zapomnij.. nigdy nie zapomnij o mnie. - odparł i spowrotem zawinął rękę w ubranie.
- Dziękuję - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. - Wiedz, że nigdy o tobie nie zapomnę. - uśmiechnął się.
- Ja o tobie też nie zapomnę. Bardzo mi przykro, ale powinienem sie już zbierać. - smutek w jego oczach ponownie zagościł. Z resztą nie tylko w jego, mi też było bardzo smutno, że musze się żegnać z moim idolem. Zrobiłam sobie jeszcze parę zdjęć z nim i przytuliłam się do niego.
- Zayn dziękuję ci za tą rozmowę. Nawet nie wiesz jak wiele mi ona pomogła.
- Nie ma sprawy, ja również dziękuję skarbie.
- Jesteś moim całym światem, kocham cie.
- Kocham cie bardziej - posłał mi ten cudowny uśmiech, który ja odwzajmniłam i... wyszedł.
Od razu weszłam na twittera i wstawiłam zdjęcia moje z Zaynem oraz to z motylkiem. Ludzie cieszyli się moim szczęściem, cudowne uczucie.
Przez całą resztę dnia płakałam ze szczęścia. Płakałam, że spotkałam mojego anioła i że miałam szansę z nim porozmawiać, przytulić. Spełniłam swoje największe marzenie. Tak bardzo go kocham.