- [T.I] jedziesz do Londynu! - oznajmiła mama. O Boże, czy to możliwe?! Nie mogę w to uwierzyć. Łzy mimowolnie zaczęły spływać mi z oczu.
- Dziękuję mamo, kocham cie - odparłam i mocno ją przytuliłam.
- Podziekuj cioci, że pozwoliła ci pomieszkać przez wakacje w swoim domu, a nie mi - uśmiechnęła się. Widać było że cieszyła sie moim szczęściem. - Jeśli chcesz to już w czwartek możesz wylatywać - poinformowała mnie, poklepala po ramieniu i wyszła. W czwartek czyli pojutrze, aaa!
Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam płakać ze szczęścia w poduszke. Co prawda, nie mam biletu na koncert one direction, chociaż na to przyjdzie jeszcze czas, ale może los się do mnie uśmiechnie i uda mi się ich spotkać zwyczajnie na ulicy. Tak.. to by było spełnienie moich marzeń...
Czułam ochote podzielenia się tą nowiną z przyjaciółką... eh zapomniałam, że jej nie mam. Nikogo nie mam oprócz rodziny i idoli. No i ludzi z twittera, ale to co innego. Cóż, bycie samotną to dla mnie już jakby styl życia.
*piątek*
Od wczorajszego wieczora jestem w mieszkaniu cioci. Narazie nigdzie nie wychodziłam. W sumie to nie było za dużo wolnego czasu, bo trzeba było sie rozpakowac i takie tam. Na szczęście ciocia zdążyła mi już pokazać okolice tego miejsca. Mam dobrą pamięć w takich sprawach więc nie było problemu z zapamiętaniem tego wszystkiego.
Kiedy ciocia wyszła do pracy, ja postanowiłam wyruszyć w "poszukiwanie" moich idoli. Chłopcy w środę grali tu niedaleko koncert, a z tego co piszą ludzie w internecie to nadal są w Londynie. Wiem, że szanse na ich spotkanie są znikome, ale do spełnienia marzeń powinniśmy wykorzystywac każdą nadarzającą sie okazje. Napisałam jeszcze do cioci smsa i wyszłam.
*godzinę później*
Mam wrażenie jakbym obeszła Londyn już ze sto razy a chłopców nadal nigdzie nie widać. Gdyby udało mi się chociaż z jednym z nich porozmawiać, nie ma znaczenia z kim.. eh, trudno sie mówi, nie dziś to jutro.
Lekko zmęczona usiadłam na ławce w parku blisko mojego domu. Jakoś smutno mi sie zrobiło. Łzy zaczęły mi spływać powoli po policzkach. Podwinęłam rękaw mojej koszuli by popatrzeć sobie na blizny sprzed dwóch tygodni. Miałam te jebane myśli czy może by zrobic kolejne kreski i zepsuć to wszystko co udało mi się osiągnąć. Ale dlaczego? Dlatego, że nie spotkałam chłopców? Czy tak po prostu? Jestem jakaś beznadziejna... Ale musze wytrzymać, przynajmniej do końca wakacji. Obiecałam to komuś kogo bardzo kocham.
- Nie poddam się - powiedziałam sama do siebie i otarłam łzę z policzka.
- Tak trzymać - odparł ktoś.. właśnie kto? Odwróciłam się w strone dochodzącego głosu i moim oczom ukazał się... Zayn Malik. Mój idol. Uśmiechał się do mnie i był to uśmiech pocieszający i dodający otuchy.
- Zayn.. - nie umiałam nic wiecej powiedzieć. Złapałam sie za serce, które tak strasznie mi waliło. Boże, myślałam, że dostanę zawału.
- Tak, to ja. - odparł a ja zaczęłam płakać ze szczęścia. To uczucie nie jest do opisania. - Czemu płaczesz skarbie? - zapytał z troską w głosie i usiadł obok mnie.
- Bo.. spotkałam swojego anioła. - powiedziałam i uśmiechnęłam sie lekko dając mu do zrozumienia, że to o niego chodzi.
- To miłe, ale... wcześniej też płakałaś, prawda? Powiesz mi o co chodzi?
- Myślałam o tym, że nigdy was nie spotkam - powiedziałam z nutą smutku w głosie.
- Ale udało ci się. To znaczy nie cały zespół, ale mnie tak
- I to najważniejsze, teraz mogę umierać spokojnie wiedząc, że moje największe marzenie się prawie spełniło.
- Prawie?
- Yhym.. moge cię przytulić?
- Jasne kochanie - odparł i wyciągnął ramiona do uscisku. Przytuliłam go tak czule, że zapomniałam o całym świecie dookoła. Liczyła się tylko ta chwila teraz. Niech trwa to wiecznie.
- Chcę już umrzeć - powiedziałam wciąż wtulona w Zayna.
- Żartujesz sobie? - odsunął się na chwile i popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem. - Nie możesz tak mówić.
- Mogę. Wiesz co? Mam wrażenie jakby nic poza śmiercią mi nie zostało.
- Widzę, że masz jakiś problem. Chcesz o tym pogadać? - zaproponował
- Hmm..ok - zgodzilam sie i uśmiechnęłam się do niego szczerze. Nie chcę o tym gadac ale zrobię wszystko, by pobyć jak najdłużej z moim idolem.
- W takim razie może udamy się gdzieś w inne miejsce?
- Tu niedaleko jest dom mojej cioci, możemy tam pójść i spokojnie porozmawiać. Ciocia i tak jest w pracy. - poinformowałam chłopaka po czym ruszyliśmy w droge. Szliśmy jakieś 10 minut. Usiedliśmy w pokoju gościnnym, to znaczy sam Zayn usiadł bo ja poszłam po herbatę do kuchni. Potem chwile gadaliśmy o mnie, w sensie jak sie nazywam, skąd jestem i takie pierdoły.
- To co, powiesz mi co się dzieje? - spytał z nadzieją, że o wszystkim mu opowiem ale nie wiem czy to zrobie.
- Nie wiem.. tak bardzo nie lubię o tym gadać. - odparłam
- Może czas sie otworzyć, pomóc sobie. - spojrzałam na niego i cicho westchnęłam. W sumie to nie wiedziałam od czego zacząć. - Tam w parku zauważyłem na twojej ręce... blizny. Czemu to robisz?
- Żeby zapomnieć chociaż na chwile o wszystkich problemach.. - zaczęłam bawić sie swoimi palcami by uniknąć jego wzroku. Kurwa ja tego nie powiem. Ale z jednej strony to dzięki niemu jeszcze żyje to chyba mógłby o tym wiedzieć. Nagle Zayn złapał mnie za rękę, by dodać mi otuchy.
- Spokojnie - uśmiechnął się lekko.
- Główny problem tego wszystkiego to... samotność. Zawsze byłam nieśmiała, nie miałam przyjaciół, chodziłam sama. To było od podstawówki.. - westchnęłam cicho by zrobić sobie krótką przerwe.
- Wiesz.. ja też zawsze byłem nieśmiały. Tylko w swoim towarzystwie czułem się dobrze.
- No a ja nie miałam takiego towarzystwa. Nigdy. Z czasem przyzwyczaiłam sie do samotności, uważałam to za całkiem normalne. Gorzej było gdy rok temu poszłam do liceum. Pamiętam pierwsze dni. Nie umiałam znaleść koleżanki, cały czas siedziałam sama, prawie z nikim nie rozmawiałam. Po szkole często płakałam, czy to w autobusie czy w swoim pokoju. Myślałam, że znajde chociaż wsparcie w swojej rodzinie, ale oni tylko wytykali mi, że nie mam przyjaciół. To bolało tak bardzo...
- Wiesz, oni pewnie chcieli cię jakoś zmobilizować do tego byś znalazła sobie koleżankę. Napewno nie mieli złych zamiarów.
- Być może.. ale osobom nieśmiałym nie jest łatwo się przełamać i od tak zacząć rozmawiać z innymi.
- Wiem, doskonale cie rozumiem. Okej, mów dalej.
- W sumie to nie wiem co jeszcze powiedzieć... - odparłam
- A te blizny.. to stąd? - zapytał z lekkim zawachaniem jakby wiedział, że ten temat tak bardzo boli.
- Tak.. pamiętam te gorsze dni kiedy miałam doła. Nie raz chodziłam do łazienki dziadka, bo wiedziałam, że ma tam swoje żyletki... Kilka razy byłam już pewna, ale powstrzymywałam się. Bałam sie bólu? Chyba tak. A pierwszy raz kiedy to zrobiłam.. pokłóciłam się z mamą o to, że nie mam przyjaciół, żebym zaczęła więcej rozmawiać z klasą. Takie pierdoły. Ale mnie to jednak zabolało. Sięgnęłam po żyletkę i... - westchnęłam - zrobiłam kilkanaście kresek. Potem pare dni pod rząd to robiłam. Chciałam zapomnieć o tym, że jestem nikim w porównaniu do rówieśników z mojej klasy. Że jestem samotna i prawdopodobnie będę do końca życia. Wyładowywałam stres na swoim ciele poprzez ból. Wkońcu nadeszły wakacje. Przestałam się ciąć. Może gdyby nie twitter to nigdy bym nawet tego nie zaczęła, ale wszyscy pisali, że to przynosi ulge więc musiałam spróbować. Rodzice mówili, że to przez twittera i... was nie mam przyjaciół bo zajmuje się waszym życiem, a nie swoim. Może mieli trochę racji, ale nieśmiała byłam zanim was poznałam.
- Tak mi przykro.. źle sie czuje z myślą, że przez nas.. że przez nas sie krzywdzisz. - spuścił głowę w dół jakby chciał otrzeć łzy choć tak naprawdę nie płakał.
- Nie przez was. Nigdy nie myśl w ten sposób. Szczerze, gdyby nie wy to dawno by mnie tu nie było..
- Co masz na myśli? - zapytał lekko zszokowany
- To wszystko powoli mnie wykańczało. Nie wiem.. Miałam czasami myśli samobójcze, tak na poważnie. Nawet wymyśliłam sposób na całkiem miłą śmierć. Tabletki nasenne plus alkohol świetnie współgrały by w tej sytuacji. - uśmiechnęłam sie do siebie z sarkazmem ale szybko zmieniłam wyraz twarzy zważając na powagę sytuacji. Zayn był zdezorientowany, nie dziwię mu się. - Pamiętam, jakiś tydzień po tym jak ostatni raz sie pocięłam... znowu to zrobiłam, nawet nie miałam powodu. Ale nie to istotne. Pare dni potem śniłeś mi sie, że cie przytuliłam. Powiedziałam ci 'kocham cie' a ty odpowiedziałeś 'ja ciebie bardziej' - uśmiechnęłam sie do siebie przypominając te chwile. - i wiesz co? Po tym śnie zrozumiałam, że naprawdę mnie kochasz. I obiecałam sobie, że przynajmniej przez wakacje nie zrobię sobie krzywdy. I.. jeszcze coś sobie obiecałam ale nie wiem czy dotrzymam słowa. - zatrzymałam się na chwile by po chwili móc znowu kontynuować - Powiedziałam sobie, że dopóki nie pójdę na wasz koncert w Polsce, to... jakoś przeżyje. Ale w Polsce pewnie nigdy sie nie pojawicie, więc przyjechałam tu. I udało mi się ciebie spotkać. Jestem taka szczęśliwa.. - chyba to co najważniejsze co miałam do powiedzenia, powiedziałam.
- Nie wiem co mam powiedzieć.. - odparł
- Nie musisz nic mówić, ważne że mnie wysłuchaleś. Dziękuję.. - powiedziałam i spojrzałam na niego, ale miał spuszczoną głowę w dół.
- Nie umiem pocieszać - podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy. O kurwa..
- Zayn? Ty płakałeś?! - zapytałam niemal krzycząc. Miał czerwone oczy. Przez ten cały czas patrzyłam wszędzie byle nie na Zayna bo nie umiałabym inaczej opowiedzieć mu o tym wszystkim. O Boże...
- Przepraszam.. gdzie jest toaleta? - zapytał a ja wskazałam mu na drzwi pierwsze przy wejściu. Poszedł tam, nie było go dobre pare minut. Co go tak naprawde doprowadziło do łez? Wzruszył się tak bardzo tym co powiedziałam? Po chwili wyszedł, nie miał już takich czerwonych oczu. Pewnie obmył sobie twarz wodą, tak mi się wydaje.
- Zayn czemu płakałeś? - zadałem pytanie ze smutkiem w głosie.
- Wzruszyłem sie troche i uświadamiłem sobie coś. Uświadamiłem sobie jak wiele Directioners takich jak ty może robić sobie krzywdę... przez nas. - powiedział a jego oczy natychmiast zaszkliły się na ostatnie słowa. - Codziennie musicie walczyć z ludźmi, którzy obrażają nas na każdym kroku. Gdy jednych nie obchodzi to co myślą o nas hejterzy, drudzy robią sobie w tym czasie krzywdę. Niszczą swoje piękne ciała bo nie radzą sobie przez innych. To jest straszne.. a my... - załkał cicho - a my nie możemy z tym nic zrobić. - skończył a z moich oczu znowu zaczęły wypływać łzy.
- Zayn.. wy codziennie ratujecie wiele swoich fanek. Dla wielu z nas jesteście powodem do życia. Wiele z nas zaczęło akceptować siebie i swój wygląd dzięki wam. Sprawiacie, że się uśmiechamy nawet w najgorsze dni. Dla niektórych jesteście ich całym światem, bo nikogo innego oprócz was nie mają. Nawet nie wiesz ile dla nas znaczycie. Kochamy was szczerze z całego serducha. A w miłości zdarzają sie różne przykrości. U nas są to często krzywdzące słowa od ludzi. Ale mimo to nie rezygnujemy z tego pięknego uczucia, bo za bardzo was kochamy i jesteście dla nas ważni. - powiedziałam, przyznam, że nawet piękne słowa, a Zayn lekko się uśmiechnął i mnie przytulił.
- Jednak wiele z nich popełnia samobójstwo.. - odparł cicho
- Tak, bo już wystarczająco dużo strasznego przeżyli i nie dają rady ciągnąć tego dalej. Ale gdyby nie wy... być może zrobiliby to znacznie wcześniej.
- Kocham cie tak bardzo. Kocham wszystkie nasze Directioners
- Ja ciebie też, Zayn. - szepnęłam mu do ucha. Wciąż tkwiliśmy w tym cudownym uścisku, gdy nagle chłopak odsunął się na chwilę ode mnie.
- [T.I] obiecaj mi coś... - spojrzałam na niego by dalej kontynuował - nigdy więcej nie niszcz swojego ciała. I nie zrób najgłupszego.. nie chce żebyś odeszła, na zawsze.
- Przepraszam, ale tego nie moge obiecać, nie dam rady.
- Wszystko co złe, przeminie, a blizny pozostaną ci na całe życie. Za dwa lata kończysz liceum. Wytrzymasz.
- Wątpię
- Uda ci się. Ja w ciebie wierzę.
- To kochane z twojej strony, ale nie wiem... naprawde nie wiem.
- Obiecaj mi to, prosze - powiedział z nadzieją w głosie. Kurwa co mam powiedzieć, przecież ja nie wytrzymam, nie dam rady. A może ten sen i ta rozmowa z Zaynem to przeznaczenie?
- Oo..obiecuje - zająknęłam się chwilę ale wkońcu się udało. Zayn uśmiechnął się i znów się do mnie przytulił. On jest szczęśliwy, chyba. Nie mogę go zawieść, nie zrobię tego więcej!
- Zobaczysz, dasz radę! Jak skończysz liceum to nie raz będziesz na naszym koncercie.
- Mam taką nadzieję - uśmiechnęłam się do samej siebie.
- Masz jakiś pisak? - zapytał. Yyy.. po co to pytanie? Kiwnęłam głową i przyniosłam z kuchni jakiś flamaster. Podałam mu. - A teraz podciągnij rękaw - zrobiłam to co kazał, a na widok blizn na mojej ręce momentalnie powiększyły mu się oczy. Westchnął cicho i zaczął coś rysować.
- To jest motylek - powiedział, gdy oderwał pisak od mojej skóry - który będzie chronił cie za każdym razem, gdy będzie ci smutno, gdy będziesz miała doła. Mimo, że pewnie i tak zmyjesz go dzisiaj podczas kąpieli to nigdy o nim nie zapomnij.. nigdy nie zapomnij o mnie. - odparł i spowrotem zawinął rękę w ubranie.
- Dziękuję - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. - Wiedz, że nigdy o tobie nie zapomnę. - uśmiechnął się.
- Ja o tobie też nie zapomnę. Bardzo mi przykro, ale powinienem sie już zbierać. - smutek w jego oczach ponownie zagościł. Z resztą nie tylko w jego, mi też było bardzo smutno, że musze się żegnać z moim idolem. Zrobiłam sobie jeszcze parę zdjęć z nim i przytuliłam się do niego.
- Zayn dziękuję ci za tą rozmowę. Nawet nie wiesz jak wiele mi ona pomogła.
- Nie ma sprawy, ja również dziękuję skarbie.
- Jesteś moim całym światem, kocham cie.
- Kocham cie bardziej - posłał mi ten cudowny uśmiech, który ja odwzajmniłam i... wyszedł.
Od razu weszłam na twittera i wstawiłam zdjęcia moje z Zaynem oraz to z motylkiem. Ludzie cieszyli się moim szczęściem, cudowne uczucie.
Przez całą resztę dnia płakałam ze szczęścia. Płakałam, że spotkałam mojego anioła i że miałam szansę z nim porozmawiać, przytulić. Spełniłam swoje największe marzenie. Tak bardzo go kocham.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz