Z Harry'm jestem razem od około pół roku. Od jakiegoś czasu słabo nam się układa. Często się kłócimy, a gdy jest bardzo zdenerwowany, potrafi mnie nawet uderzyć. Nikomu o tym nie mówiłam, bałam się, że znowu mi się oberwie od niego. Na dodatek od niedawna podoba mi się Zayn, a ja chyba jemu, ale nie rozmawialiśmy o tym ze sobą, nie miałam odwagi. Chciałam mu o wszystkim powiedzieć, raz na zawsze uwolnić się od Harry'ego, ale nie potrafię. Jestem zbyt słaba psychicznie. Od kilku dni non stop ostro się kłócimy. On robi mi awanturę o byle co, nawet o najmniejszy szczegół z życia codziennego.
-Mówiłem Ci - krzyczał Harry - miały być dwie łyżeczki cukru! Debilko, do niczego się nie nadajesz...
-Przepraszam - odparłam - daj dosypie ci jeszcze.. - mówiłam przestraszona - tylko nie krzycz.
-Jak mam nie krzyczeć! Nie potrafisz nawet najprostszego zadania wykonać. Mówiłem dwie, a nie jedna!
-Dobrze... Pójdę już po cukierniczkę...
I tak jest prawie codziennie. Chłopcy to widzą. Nieraz Zayn czy Louis chcieli ze mną rozmawiać, ale jak tylko Harry nas zauważył, od razu zabierał mnie stamtąd ciągnąc mocno za rękę. Codziennie wieczorem karze mi robić głupie rzeczy... nago. A jak się go nie słucham to bije mnie po twarz, po całym ciele. Mam od tego straszne siniaki... nawet blizny. Jakiegoś wieczoru wyszłam na zewnątrz pooddychać świeżym powietrzem i uwolnić się choć na chwilę z jego rąk. Jednak Harry mnie znalazł i od razu podniósł głos.
-Co ty tu robisz?! Kurwa mać! Marsz do mojego pokoju! - wydarł się.
-Nie chcę. Proszę, daj mi dzisiaj spokój, źle się czuję.
-Nie wymyślaj. Idziesz po dobroci czy mam użyć siły?Zaczęłam płakać, ale nie wstawałam. Nagle poczułam ból na mojej głowie. Szarpnął mnie za włosy i kazał iść za sobą.
-Będziesz grzeczna? - kiwnęłam głową pociągając nosem. Musiałam się zgodzić, nie miałam innego wyjścia. - A teraz idź! Przy chłopakach nie pokazuj, że beczysz, bo inaczej to załatwimy.
Szliśmy za rękę jak szczęśliwa para, by nikt się niczego nie domyślił. Gdy chłopcy stracili nas z oczu, Harry wepchnął mnie z całej siły do pokoju. wszedł i zasunął drzwi na klucz.
-A teraz się zabawimy - powiedział z szyderczym uśmiechem. Doskonale znałam ten gest. Wiedziałam już co mnie czeka. Najpierw kazał zdjąć mi bluzkę, potem dalszą część ubrań. Sprzeciwiałam się, ale to nic nie dało, tylko dostałam po twarzy. Prosiłam, by dał mi spokój, ale na marne.
-Harry... daj mi coś powiedzieć. Pamiętasz jacy kiedyś byliśmy szczęśliwi razem? Media nawet uznawały nas za idealną parę. A teraz? Dlaczego to robisz?
-Weź idiotko! Kiedyś było kiedyś. Ludzie się zmieniają pod wpływem innych. To ty mnie zmieniłaś, to twoja wina! A teraz zamknij sie i rób co ci karze, bo jak cię pizdnę to się nie pozbierasz w miesiąc... - miałam łzy w oczach. Jak on mógł mnie winić za te codzienne horrory, które mi gotował? Nie mówiłam już nic i... rozebrałam się, tak jak kazał. Potem to on pozbył się ubrania i położył się na łóżku. Rozsunął nogi...
-No kochanie... wiesz co masz robić? Ssij to dziwko! - zrobiłam to z wielkim oporem, ale nie miałam innego wyjścia. Po wszystkim ubrał się i skierował się do wyjścia. - No dziś nie było rewelacji. Myślę, że jutro to nadrobisz. - oznajmił i wyszedł. Ja schowałam się pod kołdrę i cicho płakałam. Wstałam koło godziny 7.00. Harry jeszcze spał, więc mogłam się przez chwilę nacieszyć wolnością. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie był Lou i Zayn. Wzięłam plaster szynki z lodówki i nałożyłam na kromkę chleba. Wyszłam na zewnątrz. Nagle poczułam jak ktoś delikatnie opiera swoją dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się, to był Zayn.
-Hej, możemy porozmawiać? - zapytał zmartwiony. Kiwnęłam głową na 'tak' - Jaaa... przepraszam że się wtrącam, to nie są moje sprawy, ale martwię się. Codziennie chodzisz przygnębiona. Nie chcę patrzeć na twój smutek. Powiesz mi co się dzieje? - łzy zaczęły mi płynąć po policzku, pociągnęłam nosem.
-To nie jest takie proste, nie wiem czy powinnam Ci o tym mówić
.
-Nie płacz [T.I], zaufaj mi.
-Zayn... ja Ci ufam... tylko boję się... boję się Harrego - na ostatnie słowa ściszyłam głos.
-Nie układa się wam?
-Gorzej, ale... nie teraz, nie chcę o tym mówić
-No dobrze, rozumiem. Ale pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć i o wszystkim mi mówić. - pocałował mnie w czoło i przytuli. Teraz czułam się bezpiecznie. Chciałam by to trwało wiecznie. Nagle ktoś pociągnął mnie za ramię, tak że upadłam do tyłu. Domyśliłam się kto to był.
-[T.I] nic Ci nie jest? - zapytał Zayn, po czym podał mi rękę i wstałam. Trochę bolały mnie plecy, ale byłam już przyzwyczajona do bólu.-Odwal się chuju - warknął Styles.
-Harry nie przesadzaj...
-A co, opowiedziała Ci już wszystko? Idiotka... A ty lepiej nie wtrącaj się w nieswoje sprawy - odparł zezłoszczony chłopak i pociągnął mnie za włosy - idziemy do pokoju!!! - krzyknął i zaczął mnie ciągnąć coraz mocniej. Wtedy Zayn złapał go za czuprynę, przez co puścił mnie. Zaczęłam uciekać. W tym czasie chłopcy się bili, bardzo bałam się o Malika, więc zawołałam Louisa. Ja w tym czasie zaczęłam się chować, by Harry mnie nie znalazł. Niestety, stałam za słupem, i mnie zauważył. Natychmiast zaczęłam biec w strone schodów. Na marne. Styles złapał mnie za noge i pociągnął tak, że spadłam. Próbowałam mu się wyrwać, ale ten nie dawał za wygraną, zresztą i tak był silniejszy. Zaczął krzyczeć, że przytulałam sie z Zaynem, że jestem tylko jego na zawsze! Potem kopał mnie po brzuchu, po twarzy, po całym ciele. Niewykluczonym skutkiem było to, że straciłam przytomność. Do salonu wszedł Lou i Zayn. Tomlinson chwycił za telefon i wydzwaniał po karetkę i policję. Zayn podbiegł do mnie, próbował mnie ocknąc, obudzić, ale nie udało się. Harrego chwilowo nie było, ale po chwili przyszedł... z nożem w ręku. Chciał zadać mi ostateczny cios, lecz Zayn obronił mnie swoim ciałem. Dźgnął go w klatke piersiową... Wypowiedział jeszcze ostatnie słowa do Louisa: 'Powiedz [T.I], że ją kochałem'. Potem chciał to samo zrobic mi, jednak w porę przyjechały odpowiednie służby. Mnie zabrano do szpitala. U Zayna stwierdzono zgon na miejscu. Po kilku dniach byłam już w pełni sił. W odwiedziny przyszedł Louis.
-Hej [T.I]
-Cześć- powiedziałam - a Zayna nie ma?
-[T.I]... nie wiem jak ci to powiedzieć. On nie żyje... Harry chciał Cię dźgnąć nożem, ale w obronie stanął on i... śmierć na miejscu... - czułam jak do moich oczu wzbierają się łzy. Po chwili wybuchłam głośnym płaczem.-Co...? Ale jak to? Nieee!!! To wszystko moja wina!!!
-Nie [T.I], nie możesz się obwiniać...- Lou też zaczął płakać -Chciał żebym przekazała Ci coś. Tuż przed śmiercią powiedział, że Cie kocha.
-Nieee... Dlaczego?!!! - krzyczałam - ja też go kochałam - wyszeptałam ochrypniętym głosem.
-Nie płacz już... wszystko się jakoś ułoży - pocieszał mnie brunet.
-Nie, Louis, nie... - szlochałam - proszę, przytul mnie. - powiedziałam po czym zrobił to o co go prosiłam. Teraz ufałam tylko jemu. Nie chciałam go stracić. Po wyjściu ze szpitala ja i reszta zespołu, oprócz Hazzy, zapisaliśmy się na terapię u psychiatry. Nie potrafiliśmy się z tym wszystkim pogodzić. Przez najbliższe lata, ja i Lou bardzo zbliżyliśmy się do siebie, zostaliśmy parą. Niedługo potem chłopak oświadczył mi się i wzięliśmy ślub. Nie organizowaliśmy wesela, ze względu na Zayna. To już kilka lat po jego śmierci, a ja nadal mam po nim żałobę i... ogromną pustkę w sercu.
poniedziałek, 28 lipca 2014
Imagin Zayn #2
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz