niedziela, 24 sierpnia 2014

Imagin Zayn #9

Jedziemy z chłopcami na przejażdżkę na skuterach. Po kilku minutach jazdy dotarliśmy na drogę gdzie samochody od dawna już nie jeżdżą. Niedaleko wybudowali nową, a ta została zamknięta.
Długo jeździliśmy, serio. Nawet zdążyło się zciemnić, a na horyzncie pojawiła się mgła przypominająca chmury.
- Ej, wracajmy już lepiej. W taką pogodę nie jest bezpiecznie. - powiedziałam, gdy zrobiliśmy krótką przerwę.
- [T.I] przesadzasz, jeszcze chwilę... - przeciągnął niezadowolony czarowłosy.
- Nie Zayn! Nie chcę oglądać cię potem w szpitalu, albo jeszcze gorzej, na cmentarzu! - krzyknęłam.
- Ale będę ostrożny. No pozwól, ostatnia rundka. Nie daj się prosić.
- Moje zdanie się tu wogóle liczy, hmm? Wracamy! - moje słowa chyba nic tu nie dały bo chłopak zaczął poprawiać swój kask. Podświadomość mówiła mi, bym nie dawała za wygraną. Boże, mam nadzieję, że nic im się nie stanie. Podeszłam jeszcze do mulata i mocno go przytuliłam.
- Zayn, proszę cię, uważaj na siebie. Nie chcę cię stracić. - on zaczął zdejmować swój kask. Czyżby zmienił zdanie? To jednak złudzenie. Zdjął kask, żeby mnie pocałować, po czym spowrotem go założył.
I pojechali. A ja stałam tak jak kołek i modliłam się, żeby wszyscy wrócili z tego bez szwanku. Już kiedyś jeździli podczas takiej pogody i co? Wszyscy, oprócz Nialla wylądowali w szpitalu. A Zayn był w stanie ciężkim. To ich nic nie nauczyło? Ah te ich hobby.
Miała być tylko jedna rundka, a było ich o wiele więcej. Tym razem przyjechali wszyscy oprócz Malika.
- Gdzie on jest?! - wykrzyknęłam w twarz Stylesa.
- Zaraz go zobaczysz. Mówił, że to specjalnie dla ciebie. - odparł pewny siebie Harry.
- Co?! Co on chce do chuja zrobić? - bicie mojego serca znacznie przyspieszyło.
- Nie martw się, wie co robi. Głupi nie jest - uspokajał Niall. Nie jest głupi? No kłóciłabym się.
Nagle ujrzałam światła zza górki. Nadjeżdżał właśnie. Jechał z ogromną prędkością.
- O nie... - wyszeptałam. Bardzo martwiłam się o niego.
- Zaraz będzie najlepsze! - krzyknął Louis. Co takiego?! Ja tu nic fascynującego nie widzę. Nagle zauważyłam jakby tracił równowagę. To samo było kiedyś. I stało się! Wpadł w jakieś stare przydrożne drzewo. Był jeden wielki huk. Od razu pobiegliśmy do niego. Jego zakrwawiona twarz. Wszędzie krew. Nie.. on jest nieprzytomny!
Po kilkunastu minutach przejechała karetka. Reanimacja trwała chyba ze 20 minut. To normalne? Nagle podszedł do mnie ratownik.
- Pani jest jego dziewczyną? - zapytał a ja pokiwałam głową. - Bardzo mi przykro, nie udało nam się go uratować. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.

- Nieeee! Zaayyn! - krzyknęłam na cały głos po czym zorientowałam się, że to był jeden pierdolony koszmar. Zaświeciłam lampkę, usiadłam i zaczęłam płakać. Cała się trzęsłam.
Nagle do pokoju wszedł zdezorientowany Zayn. Musiał usłyszeć moje krzyki.
- [T.I] co się stało?! - spytał a ja schowałam głowę w poduszkę.
- Powiesz mi o co chodzi? - ponowił pytanie. Nie wiedziałam, czy mu powiedzieć. Kilka godzin wcześniej poprosił mnie o chodzenie, ale ja nie byłam pewna swoich uczuć do niego i powiedziałam 'nie'. Potem długo o tym myślałam. Ten sen pewnie był tego skutkiem.
- Mam sobie iść? - wyrwał mnie z moich rozmyślań.
- Nie.. nie Zayn. Zostań jeśli możesz. - wciąż byłam bardzo roztrzęsiona i naprawde nie chciałam być teraz sama. Na moje szczęście się zgodził. Usiadł. Dłuższą chwilę milczeliśmy. W sumie to trochę niezręcznie było mi rozmawiać z nim po tym jak go potraktowałam. Przecież ja go kocham. Naprawdę go kocham. Powinnam mu wszystko wyjaśnić.
- Zayn...? - odwrócił wzrok w moją stronę. Był smutny, zamyślony. - Przepraszam... za dzisiaj..
- Nie no spoko. Możemy już o tym nie gadać? - nie byłam już na tyle odważna, by powiedzieć mu o tym co czuję. Nagle chłopak wstał i skierował się do drzwi. - Ja już może pójdę. - odparł a ja szybko zwlekłam się z łóżka i podbiegłam do niego.
- Zayn.. poczekaj. Ja musze ci coś powiedzieć. - złapałam go za rękę i popatrzyłam prosto w oczy. - Ja miałam straszny sen, że ty.. - zaczęłam ale łzy momentalnie stanęły mi w gardle. Po chwili znów kontynuowałam - że ty miałeś wypadek i... nie przeżyłeś tego. To dlatego krzyknęłam. Zayn ja cię kocham! Jesteś dla mnie ważny, bardzo ważny. Jeśli nie jest za późno to... - przerwał mi i lekko musnął mnie w usta.
- Nie jest, kocham cię [T.I]. - odparł i przytuliłam go tak bardzo czule. On jest cudowny. Kocham go najbardziej na świecie.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Imagin Zayn #8

Harry to mój najlepszy przyjaciel. Chodziliśmy razem do przedszkola, podstawówki i dalej. Nawet poszliśmy do tego samego liceum. To się nazywa przyjaźń. Często nazywam go moim chłopakiem, a on mnie swoją dziewczyną, ale nigdy nie widzieliśmy się jako para.
Trzy lata temu Hazz poszedł do X-Factora. Jego i czterech innych chłopców połączono w zespół. Nie wygrali programu, jednak mimo to dziewczyny cały czas za nimi szalały. Nawet ja! Potem chłopcy rozwijali się coraz lepiej. Bałam się, że lokowaty zwyczajnie o mnie zapomni, ale na szczęście tak nie było. W sumie to całkiem dobrze dogaduję się z resztą zespołu. Chociaż ja, jako ich fanka, wolałabym chyba jednak nie znać ich osobiście.
Podczas ich trasy koncertowej zazwyczaj się nudzę. Studia studiami, ale mam sporo czasu wolnego dla siebie. Lubie siedzieć na twitterze i pisać fanfictiony. Moim "ulubieńcem" z zespołu jest Zayn i to o nim jest najwięcej imaginów. Nie ukrywam, że chciałabym z nim być tak jak w większości moich opowiadań. Może gdybym nie znała go osobiście to bym tak bardzo tego nie chciała. Ale tyle czasu spędzam z nimi razem, że nie trudno się nie zakochać.
Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi, więc szybko pobiegłam otworzyć.
- Heeeej - krzyknęło pięciu uśmiechniętych chłopaków. Od wczoraj mają tydzień przerwy, a dzisiejszy dzień mieliśmy spędzić wspólnie.
- Cześć debile - odparłam z sarkazmem i wpuściłam ich do środka. Od razu wparowali do salonu. Ja tymczasem poszłam do kuchni po coś do jedzenia i picia. Wzięłam sześć szklanek na tace i karton z sokiem. Po kanapki przyjdę jeszcze raz.
- Pomóc ci? - powiedział nagle Zayn. On tu? Prędzej spodziewałabym się Horana, który wyżerałby cały zapas z lodówki.
- W sumie.. jak możesz to weź te szklanki i sok. - przekazałam mu tacę i... dotknęliśmy się dłoni. Natychmiast przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a motyle w brzuchu zaczęły fikać koziołki. Pewnie zaraz się zaczerwienię, o ile już nie jestem czerwona. Wzięłam szybko talerz z kanapkami i ruszyłam do salonu. To co tam zobaczyłam było straszne. Chłopaki czytali moje opowiadania z nimi w roli głównej! Boże jaka ze mnie idiotka, zapomniałam ich schować.
- Zostawcie to! - wrzasnęłam. Nie poskutkowało. Kurwa jak Zayn to wszystko przeczyta to po mnie. Nie będę mieć u niego żadnych szans. Zaczęłam się z nimi szarpać, ale ja - jedna dziewczyna - na pięciu facetów... to chyba są jakieś jaja.
- Ładnie piszesz! Poczytajmy wspólnie! - odparł rozbawiony Louis - "...wtedy Zayn zaczął rozsuwać moją sukienkę..." - zacytował chłopak, a mi gotowała się krew w żyłach.
- Harry, zrób coś proszę!
- Ej skarbie, wyluzuj trochę - no jak on mógł tak po prostu powiedzieć 'wyluzuj'... Wybiegłam z salonu i uciekłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Zaczęłam płakać w poduszkę. Jak oni mi to mogli zrobić. No dobra.. przecież sama jestem sobie winna. Mogłam posprzątać, mogłam w ogóle dzis nie pisać! Teraz pewnie wszyscy domyśleli się, że Zayn podoba mi się najbardziej.
Nagle do drzwi zaczął ktoś walić.
- [T.I] otwórz proszę! - krzyknął Harry. Byłam na niego nieźle wkurzona jednak mu otworzyłam.
- Skarbie, nie płacz - odparł i mocno mnie przytulił.
- Ale dlaczego nie zareagowałeś? Prosiłam cię! Jesteśmy przyjaciółmi czy nie?!
- Tak, jesteśmy. Przepraszam.
- Teraz pewnie domyśliliście się, że najbardziej podoba mi się Zayn? - zapytałam pociągając nosem.
- A podobam ci się? - nagle ciemnowłosy wszedł do pokoju, a ja zaczerwieniłam się ze wstydu. Schowałam twarz w ręce. Nic nie odpowiedziałam. Nawet nie zauważyłam jak w pokoju zostałam tylko ja i Zayn.
- Naprawdę ci się podobam? - zapytał ponownie.
- Nie, odwal się ode mnie!
- To dlatego jakieś 90% opowiadań jest o mnie? - spytał kpiąco.
- Kurwa! Chcesz wiedzieć!? Jestem Zayn's girl i podobasz mi się. Podobasz mi się tak bardzo, że nieraz mam cholerną ochotę cię wyruchać. I co?! - o Boże... co ja powiedziałam. Jestem pojebana czy pojebana? Jedno i drugie. A ten debil zaczął się śmiać.
- Nic. Chciałem tylko wiedzieć czy mam u ciebie jakieś szanse... - odparł. Jakie szanse? Wtf?!
- O co ci cho.. - zaczęłam, ale nie skończyłam bo ten dupek mnie... pocałował? Pocałował mnie. Serio.
- Zakochałem się w tobie. Chciałbym z tobą być... - powiedział troche nieśmiale.
- Zayn... - dotknęłam swoich ust opuszkami palców i uśmiechnęłam się do niego. - Kocham cię - powiedziałam i przytuliłam go mocno.
- Przepraszamy - usłyszałam nagle głosy pozostałych chłopców - Nie chcieliśmy tego czytać, tak jakoś wyszło.
- Dobra, dobra. Zapomnijmy o tym - powiedziałam.
- Ale tak serio to zajebiście piszesz, masz talent - pochwalił mnie Niall.
- Oh, a zwłaszcza w TYCH scenach ze mną w roli głównej - poruszył charakterystcznie brwiami dając mi do zrozumienia, że chodzi o sceny z seksem. Co za człowiek bez skrupułów.
- Idioci - odparłam i zaczęliśmy się śmiać.

piątek, 8 sierpnia 2014

Imagin Zayn #7

Poznałem ją na castingach do X-Factora. Od tamtego czasu się spotykaliśmy, aż wkońcu zostaliśmy parą. Pamiętam ten dzień, w którym zgodziła się na chodzenie ze mną. Byłem chyba najszczęśliwszym facetem na ziemi. Kochałem ją tak bardzo. Choć już nie jesteśmy razem, nadal ją kocham. Nigdy nie przestanę. Zawsze będzie pierwszą i jedyną miłością mojego życia. Nie jestem w stanie pokochać innej. Całe serce oddałem jej... [T.I]. Gdyby ona chociaż o tym wiedziała. Zerwaliśmy ponad rok temu. Może gdyby nie One Direction, wciąż bym z nią był. Modest zabronił mi się z nią spotykać. Okłamałem ją, że miałem romans z jakąś laska, bo... bo już jej nie kocham. Pamiętam, jaka była załamana. Jakby zawalił jej się cały świat. Mogłem oszczędzić jej tego cierpienia i powiedzieć prawdę, ale bałem się, że mnie nie zrozumie. Potem gdzieś wyjechała, zmieniła numer i tyle o niej słyszałem. Nigdy później jej nie widziałem. Na początku sam nie umiałem się pogodzić z tą całą sytuacją... że ją straciłem. Tęskniłem za nią cholernie. Płakałem. Z czasem przyzwyczaiłem się do faktu, że po prostu nie moge z nią być. Ale teraz moje serce znowu tak bardzo boli jak wtedy gdy z nią zerwałem. Dlaczego? Jutro mija czwarta rocznica od naszego pierwszego spotkania.
*dzień później*
Dziś jest wolny dzień od koncertów. Chociaż nie do końca taki wolny, bo około 16 mamy próby dźwiękowe, takie tam pierdoły.
Cały dzień chodziłem jakby poddenerwowany. Kurwa czym tak bardzo się stresuję? Przez cały czas myślę o niej. Może powinieniem pójść w miejsce naszego pierwszego spotkania? Moja podświadomość mi tak mówi.
Pojechałem samochodem swojego ochroniarza do Bradfordu. Kazałem mu zostać w aucie. Nie chciałem, by był ze mną akurat w tej chwili. Chciałem być sam. Rozejrzałem się i na szczęście nie było zbyt wielu ludzi wokół mnie. W sumie to tu na ogół nikt nie przychodzi, bo organizowane tu są tylko jakieś konkursy, coś w stylu castingów do X-Factora, i takie inne.
Podeszłem do barierki w pobliżu. Oparłem o nią swoje ręce i wyjąłem telefon z kieszeni spodni. Wszedłem w galerię i folder o nazwie "NASZE WSPÓLNE". Zjechałem na sam dół i otworzyłem zdjęcie, nasze pierwsze razem. Moja piękna [T.I] i ja... Oboje uśmiechnięci. Natychmiast wróciłem pamięcią do tego momentu i lekko się do siebie uśmiechnąłem. Życie wtedy było takie... inne.
Przesuwając palcem po ekranie oglądałem kolejne nasze wspólne zdjęcia. Łzy momentalnie wypełniły moje oczy na myśl, że to już nigdy nie wróci. Usiadłem na schodach i zacząłem płakać. Nie umiałem się opanować. Tak bardzo chciałbym, by była tu obok mnie. Byśmy mogli razem spędzać ten cudowny dzień.
Nagle usłyszałem śmiech... jej śmiech. Zamarłem na moment. Ona tu jest?! Spojrzałem w stronę dochodzącego głosu i osłupiałem. To ona. Wstałem i podeszłem bliżej.
- [T.I]... - popatrzyła na mnie i jej wyraz twarzy się zmienił. Była bardziej poważna. Nagle obok pojawił się jakiś chłopak. Skąd on tu?!
- Co chcesz kurwa od mojej dziewczyny? - zapytał ostrym tonem. Jego dziewczyna. Moje serce rozwaliło się na miliony kawałeczków.
- Ja... nic. - spojrzałem jej prosto w oczy, ale natychmiast spuściła wzrok.
- No ja mam nadzieję - odparł i ruszyli dalej.
- Zaopiekuj się nią, proszę. - powiedziałem, na co ten spiorunował mnie wzrokiem.
- Po tym co jej zrobiłeś będę musiał. - odparł. Czyli wiedział kim jestem? Najprawdopodobniej.
Odeszli, a ja nie umiałem się nie rozpłakać ponownie. Tylko na tyle mnie było stać? Kurwa jestem beznadziejny. Nienawidzę siebie.
Wróciłem do auta i pojechaliśmy prosto na próbę. Chłopaki zauważyli moje czerwone oczy, ale o niczym im nie mówiłem.
Następnego dnia też nie było lepiej. Zawaliłem koncert. Kurwa, nie mogę tak się zachowywać. Ale ja nie umiem bez niej żyć. Nagle ktoś zaczął do mnie dzwonić z zastrzeżonego.
- Halo? - odebrałem.
- Zayn.. - odparła [T.I]... o Boże to ona. Nadal ma mój numer - możemy się spotkać?
- [T.I] tak dawno nie słyszałem twojego głosu.
- Możemy się spotkać? - zapytała ponownie, po czym pociągnęła nosem. Płakała.
- Taak oczywiście. Czemu płaczesz? - spytałem zmartwiony.
- Nie płaczę, wydaje ci sie. - odparła, ale ja i tak wiedziałem swoje. - Możesz jeszcze dziś? Jestem tam gdzie ostatnio się widzieliśmy - spojrzałem na zegarek. 22.
- Jasne. Za kilkanaście minut tam będę. - rozłączyłem się i wsiadłem do samochodu. Po drodze wziąłem jeszcze skórzaną kurtkę, bo robiło się trochę chłodno. Nie chciałem, by jechał ze mną ochroniarza, ale jeden z nich uparł się i pojechał osobnym autem. Dojechałem równe 15 minut później. Od razu ją zobaczyłem. Stała opatulona we własne ręce.
- [T.I] - momentalnie się odwróciła w moją stronę, a w jej oczach dostrzegłem jakieś iskierki. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy przez dłuższą chwilę. Dopiero po chwili zauważyłem jak dziewczyna dygocze z zimna. Natychmiast zdjąłem swoją kurtkę. - Załóż to. Nie chcę patrzeć jak cała się trzęsiesz.
- Zayn tęskniłam... - odparła, po czym się ubrała. Co? Ona za mną tęskniła.
- Ja... ja też tęskniłem, nawet nie wiesz jak bardzo.
- Wczoraj przyszłam tu wieczorem z nadzieją, że cię tu znajdę, ale już pojechałeś. - była tu?
- [T.I] musze ci coś powiedzieć, wyjaśnić wszystko. - spojrzała na mnie czekając na to co powiem. Boże ona jest taka piękna. - Ja... nigdy cię nie zdradziłem. Powiedziałam ci tak, bo... kurwa głupio to zabrzmi, ale modest mi kazał.
- Wiesz, powoli zaczynałam się tego domyślać.
- To była najgorsza decyzja w moim życiu. Pozwolić odejść osobie, którą kocham najmocniej na świecie. Nigdy sobie tego nie wybaczę - odparłem i zacisnąłem mocno swoją szczękę.
- Zayn taki jest już showbiznes. Tu nie liczą się uczucia. Zmanipulowali tobą, żebyś ze mną zerwał.
- Czasami nienawidzę tego, że jestem sławny. - powiedziałem, po czym usiadłem na schodkach. - Cały czas, przez ten pierdolony ostatni rok myślałem o tobie, gdzie jesteś. Martwiłem się, czy wszystko z tobą w porządku. Płakałem. Dzwoniłem, by chociaż usłyszeć twój głos, ale zmieniłaś numer. Teskniłem za naszymi wspólnymi spacerami co wieczór. Każdego dnia pragnąłem dotknąć twojej twarzy, włosów, pocałować cię.. - gdy to mówiłem łzy zaczęły płynąć po mojej twarzy.
- Zayn, nie płacz proszę, bo zaraz sama się wzruszę. - odparła i wytarłem mokre policzki.
- Jesteś dla mnie najważniejsza na całym świecie, [T.I]. - powiedziałem jej to prosto w oczy.
- Zayn.. kocham cię, nigdy nie przestałam. - wyznała i mocno wtuliła się we mnie. Cholernie tęskniłem za jej dotykiem, za tym zapachem. Potrzebowałem tego.
- Ja ciebie też skarbie - przybliżyłem swoje usta do jej, ale tuż przed pocałunkiem zapytałem jeszcze - A co z twoim chłopakiem?
- To mój przyjaciel. Opiekuje się mną odkąd mnie zostawiłeś. A mówi, że jest moim chłopakiem, bo nie chce, żebym cierpiała przez kogoś tak jak cierpiałam po stracie ciebie.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj Zayn. - odparła po czym lekko musnęła mnie w usta. Jej miękkie wargi delikatnie pieściły moje. O mój Boże.
- Obiecuję, że już nigdy cię nie zostawię. - powiedziałem i przytuliłem ją tak czule, jakby zależało od tego całe nasze życie.
- Kocham cię Zayn
- Kocham cię [T.I]

czwartek, 7 sierpnia 2014

Imagin Zayn #6

Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Miałam nadzieje, że otworzy Zayn chociaż w sumie bałam się powiedzieć mu, że jestem z nim w ciąży. Jak na to zareaguje? Kochamy się, ale dziecka nikt z nas się nie spodziewał, a tym bardziej on. On ma dopiero 22 lat, karierę, całe życie przed sobą, nie mogę mu tego odebrać przez dziecko. Ale ono też przecież potrzebuje ojca. Okej, musze być dobrej myśli. Da się jakoś pogodzić karierę z życiem prywatnym.
Drzwi otworzył mi Harry.
- Hej - odparłam cicho.
- Hej, wchodź - przytulił mnie na przywitanie i zaprosił do środka.
- Jest Zayn?
- Nie, razem z chłopakami zostali chwile w studiu.
- A Ty czemu nie z nimi?
- Gardło chore... nie mogę śpiewać niektórych dźwięków i dopiero pojutrze będę mógł dalej nagrywać. - odparł. W sumie racja, miał inny głos, chyba rzeczywiście się przeziębił. Biedny - Zayn ci nie mówił, że mają dziś próbę? - zapytał unosząc jedną brew.
- Nie pytałam go, chciałam zrobić mu niespodziankę - uśmiechnęłam się słabo.
- Wszystko dobrze? Jakoś niezbyt wesoła jesteś jak zawsze.
- Musze mu powiedzieć o czymś... i boję się, że przez to nasz związek nie przetrwa - gdy lokowaty to usłyszał jego oczy powiększyły się normalnie do wielkości pięcio złotówek.
- Nie mówisz poważnie?! - niemal krzyknął zszokowany
- Serio..
- Aaa powiesz co to za sprawa? - zapytał, a ja zaczęłam sie wahać. Może jak mi się nie powiedzie to Harry mi pomoże. Nie no, sama powinnam sobie radzić z takimi problemami. Ale mogę mu przecież zaufać.
- Jestem... jestem z Zaynem w ciąży - powiedziałam i spuściłam głowę w dół.
- Uuu nieciekawie. Ale nie przejmuj się, napewno będzie dobrze. W razie co to ci pomogę. - przytulił mnie i potarł lekko plecy, by dodać odwagi. Nagle do mieszkania wszedł Zayn z Niallem. Był uśmiechnięty, tym lepiej, ale gdy zobaczył mnie wtuloną w Hazze i to, że jestem smutna, natychmiast jego humor się zmienił.
- [T.I] coś się stało? Czemu macie takie miny? - zapytał bardzo niespokojnie.
- Zayn... musimy porozmawiać. - powiedziałam, a Harry szepnął mi jeszcze "dasz radę". Poszliśmy do pokoju chłopaka.
- O co chodzi skarbie?
- Ja... musisz o czymś wiedzieć i boję się... - zaczęłam już prawie ze łzami
- Nie płacz, spokojnie. - złapał mnie za rękę, by dodać otuchy i lekko się uśmiechnął.
- Ale ja się boje, że przez to mnie zostawisz... Zayn, ja.. jestem w ciąży. - powiedziałam i spuściłam głowę w dół.
- Cooo?! - krzyknął łapiąc się za głowę. Kurwa wiedziałam, że tak będzie. - Jak to możliwe.. zabezpieczaliśmy się przecież. Nie, to nie prawda. Powiedz, że to nie prawda!
- To prawda! - pozwoliłam już moim łzom spływać po policzkach.
- Kurwa ale ja nie mogę mieć teraz dziecka. - był zły, bardzo zły.
- Przepraszam
- Nie masz za co. To ja powinienem cię przeprosić, bo ja... kocham cię bardzo, ale to nie ma sensu dalej. - wybuchłam płaczem. Zayn podszedł do mnie i wtulił się we mnie. Spojrzał prosto w moje oczy i odparł - Kocham cię [T.I], nie chce cię stracić,ale nie mam innego wyjścia. Nie chce kończyć kariery, nie teraz. Przepraszam tak bardzo.
- Zayn.. przecież da się pogodzić dziecko z karierą -niemal wykrzyczałam mu w twarz
- Nie wiem... może kiedyś, ale nie teraz. Odejdź. - co? To ostatnie słowo sprawiło, że zawalił się cały mój świat. On nie mógł mi tego powiedzieć.
- Kocham cie... - odparłam przez łzy i spojrzałam na niego ostatni raz. Płakał.
Wyszłam z pokoju. Tuż przy drzwiach głównych zauważył mnie Harry.
- I jak? - zapytał. Wtedy się do niego odwróciłam. - Tak mi przykro. Pogadam z nim jeszcze. Nie pozwolę wam się rozejść.
- Nie Harry.. to już nie ma sensu. Żegnaj.
I wyszłam. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, gdzie pójść. Nie mam tu nikogo, przyjaciół, rodziny, nikogo. Nie miałam z kim porozmawiać o tym wszystkim. Poszłam do jakiegoś pubu. Zamówiłam pierwszą kolejkę, drugą, trzecią, straciłam rachubę. Zapomniałam o ciąży. Zapomniałam o wszystkim. Popijałam kieliszki wódki raz po drugim. Problemy plus alkohol równa się brak problemów. Jest cudownie. Super towarzystwo. Niech to trwa wiecznie, ok?
Około 21 chwiejnym krokiem ruszyłam w strone swojego mieszkania. Szłam po schodach aż do... zaraz, na którym piętrze ja mieszkam? Na 6. Napewno na 6.
Z wielkimi problemami dotarłam na miejsce, ale drzwi były zamknięte. A czego ja się spodziewałam? Zaczęłam szukać kluczyków, ale nigdzie nie znalazłam. Nie ważne, na schodach też jest wygodnie. Usiadłam i zasnęłam. Rano obudziłam się z wielkim bólem głowy. Taa... kac to najgorsze po najlepszym. O kurwa. Przecież ja jestem w ciąży, a wczoraj piłam alkohol. Boże, co ja zrobiłam. Nagle ścisnęło mnie od środka. Jakiś skurcz brzucha czy coś. Ten ból był naprawdę ostry. Zemdlałam.
Obudziłam się w szpitalu.
- Pani [T.I][T.N]... co my tu mamy. Ah tak. Omdlenie spowodowane silny ból brzucha plus ciąża i alkohol. - mówił szybko nie owijając w bawełnę. -  Niestety nie mam dobrych wieści. Pani dziecko nie przeżyło tego. Bardzo mi przykro. Zostanie pani najwyżej do piątku na obserwacji. - co kurwa? Straciłam dziecko? Nie.. jedynie ono mi pozostało po Zaynie a teraz? A teraz nie mam nic kurwa. Zabijcie mnie albo sama to zrobię. Zaczęłam płakać. Może i nie byłam zadowolona z tego, że zaszłam w ciążę, ale pokochałam tego maluszka. Był częścią mnie, dawałam mu schronienie przez te kilkanaście dni. Nie mam nic. Jestem sama. Płaczę.
Po chwili do sali wbił Zayn. Co? Zayn? Co on tu robi? Skąd się o tym dowiedział?
- [T.I] co się stało? - usiadł koło mnie łapiąc mnie za dłoń.
- Co ty tu robisz?
- Podobno zadzwonili ze szpitala do przypadkowego numeru z twojego telefonu i była to moja siostra, Doniya. Powiadomiła mnie, że tu jesteś. Co się stało?
- Zemdlałam jeju... - odparłam irytującym tonem.
- [T.I] ja wszystko przemyślałem. Kocham cię za bardzo, bym pozwolił ci odejść. Chce wychowywać z tobą to dziecko - wskazał palcem na brzuch i się uśmiechnął.
- Nie ma żadnego dziecka. - spojrzał na mnie dziwnym pytającym wzrokiem. - Poroniłam... - odparłam a moje oczy się zaszkliły. Zaczęłam płakać.
- Ale jak to? Przecież nie.. to nie może być możliwe. Ja... ja chciałem to dziecko.
- Wypiłam za dużo... przepraszam Zayn. - powiedziałam, a chłopak wziął mnie w swoje ramiona. Kocham go tak bardzo.
- Nie płacz skarbie, prosze nie płacz.
- To moja wina. - bąknęłam
- Nie, to moja... zachowałem się jak idiota. Przepraszam, nie chciałem, żeby to tak wyszło.
- Zayn... daj spokój, chcę już iść spać.
- Dobrze.. zaraz pójdę, ale mam pytanie. Dasz mi jeszcze jedną szansę? Prosze, obiecuje, że nigdy cie nie zawiode. - spojrzał na mnie z nadzieją, że się zgodzę. Nie mogłam się nie zgodzić.
- Tak... kocham cie
- Dziekuje, kocham cie bardziej. Jesteś całym moim życiem. - odparł i pocałował mnie lekko w policzek.

wtorek, 5 sierpnia 2014

Imagin Zayn #5

Cztery lata temu poznałam go na castingach do X-Factora. Od razu się polubiliśmy. Przez kolejne miesiące spotykaliśmy, aż wkońcu oficjalnie zostaliśmy parą. Zayn - moja pierwsza prawdziwa miłość i zarówno jedyna w moim życiu. Rok temu stało się to czego bardzo mocno pragnęłam i oczekiwałam. Poprosił mnie o rękę, a ja... cóż, miałam inne wyjście niż się zgodzić? To on zawsze był i będzie tym jedynym. Nikt inny. A dziś? Dziś jest tydzień po naszym ślubie. Na weselu wszycy świetnie się bawili. To było cudowne, tak jak marzyłam kiedy byłam nastolatką. A noc poślubna była chyba najpiękniejszą w moim życiu. Nie umiem tego obrać w zwykłe słowa, tego się nie da opisać. Dziś około 17 wyjeżdżamy w podróż do Hiszpanii. Nie mogę się doczekać.
Obudziłam się chyba po 15, wow. Nie wierzę, że tak długo spałam. To nie w moim stylu, ale przy Zaynie nie trudno o spokojny, błogi sen.
- Zayn wstawaj! - szturchnęłam go lekko w ramię. - Już 15 , nie zdążymy się spakować! - krzyczałam, ale ten spał jak zabity, zresztą jak zawsze. Od razu wpadłam na pewien pomysł. Wzięłam pistolet na wode chłopaka i nacisnęłam na tego guziczka. Polałam mu prosto w twarz. Był niezadowolony, ale nie dlatego, że go oblałam, tylko dlatego, że przerwałam mu sen.
- Eeej kotku! Co ty robisz? - zapytał z jednym otwartym okiem.
- Budzę cię kocie - zaśmiałam się - wiesz, która jest godzina?! - spojrzał na telefon i normalnie wyskoczył jak poparzony.
- Kurde, czemu mnie wcześniej nie obudziłaś? - zapytał zakładając spodnie. Robił to tak szybko, że nie dało się nie śmiać.
- O co chodzi? - spytał zdezorientowany i zaczął oglądać czy nie ma czasem jakiejś dziury w ubraniu. To tak zabawnie wyglądało, że zaśmiałam się jeszcze bardziej.
- Śmiejesz się ze mnie? - udawał urażonego.
- Pff z ciebie? Żartujesz? - odparłam z sarkazmem.
- Nie ładnie - podszedł, rzucił mnie na łóżko i wpił się we mnie gwałtownie, a ja jęknęłam mu w usta. - To miała być kara. - powiedział poważnie, ale wiem, że żartował.
- W takim razie wolę być niegrzeczną dziewczynką - oblizałam się seksownie, a Zayn nie wytrzymał i pocałował mnie ponownie.
- Wydaje mi się, że mamy jeszcze sporo czasu do wyjazdu. - uśmiechnął się zadziornie i zaczął mnie rozbierać. Oczywiście, że nie mamy czasu. Kochaliśmy się przez dobre kilka minut gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kurwa kogo to niesie - odparł cicho po czym znacznie głośniej krzyknął - już idę, idę!
Po chwili spojrzał mi prosto w oczy i się uśmiechnął.
- Tak bardzo cię kocham - i wtulił się w moje ciało. To było takie słodkie.
- Ja ciebie też - wplotłam palce w jego włosy. Wkońcu wstaliśmy z łóżka i ogarnęliśmy się co nieco. Poszliśmy do drzwi zobaczyć kto przyszedł.
- Czeeeeeeść! Nie przeszkadzamy? - krzyknął Harry i wparował z resztą zespołu do salonu.
- Mhm.. domyśl się debilu. -powiedział zezłoszczony a chłopcy zaczęli się śmiać gdy domyślili się o co chodzi.
- Wpadliśmy się tylko pożegnać. - odparł uśmiechając się. Rozmawialiśmy jakieś 20 minut, gdy wkońcu sobie poszli. Szczerze to nie było już czasu na jakieś zabawy, więc po prostu zaczęliśmy się szykować. Zdążyliśmy akurat na 16:50 czyli tuż przed przyjazdem taksówki. Dotarliśmy na lotnisko i już koło godziny 18 byliśmy w Hiszpanii. Znaleźliśmy swój hotel. Położylismy się na łóżko i zaczęliśmy się namiętnie całować. Przerwaliśmy na chwilę.
- Co powiesz na podróż statkiem? Tylko ty i ja... - zaproponował Zayn
- Oh kochanie, każda chwila z tobą spędzona jest dla mnie cudowna.
- To chodź, bo za pół godziny wypływa nasz statek. - wybiegliśmy z hotelu i dotarliśmy na miejsce.
Gdy płynęliśmy było cudownie. Piękne krajobrazy, naprawde było co podziwiać. Co chwila się czule obejmowaliśmy i całowaliśmy. Gdy na statku rozbrzmiała muzyka zaczęliśmy tańczyć, od wolnych i romantycznych piosenek po szalone, przy których wariowaliśmy jak dzieci.
W drodze powrotnej usiadłam na deskach, a Zayn rozśmieszał mnie wygłupiając się. Wchodził na barierki. Nie no debil, jeszcze tego brakowało, żeby spadł.
- Kotku, chodź już do mnie - odparłam ale nie słuchał mnie. Nagle podwinęła mu się noga.. - Uważaj!!! - i spadł do wody. Moje serce przestało chyba bić. Wpadłam w rozpacz, ale skoczyłam by go ratować. Udało mi się złapać jego rękę.
- Zayn jestem tu.. wszystko będzie dobrze - powiedziałam.
- Nie będzie... nie potrafie pływać. Kocham Cie - odparł jakby to było ostatnie co mógłby zrobić w tej sytuacji. Co prawda umiałam pływać, ale nie radziłam sobie z utrzymaniem nas obu na powierzchni wody, a co dopiero dopłynąć razem do brzegu, którego i tak nie było widać.
- Zayn, nie dam rady dłużej!
- Płyń sama... - odparł zrezygnowany. Przybliżyłam swoje usta do jego i lekko je musnęłam.
- Jeśli masz zginąć to tylko ze mną.
- Przepraszam.. kocham cie najmocniej na świecie.
- Ja ciebie też Zayn, jesteś dla mnie najważniejszy. - powiedziałam już we łzach. Przytuliliśmy się i wtuleni w siebie... utonęliśmy. Nie było już ratunku.